poniedziałek, 11 lutego 2013

5. Rita Skeeter

Wybaczcie że tak długo, ale miałam małe problemy z komputerem. Aby wam to jakoś zrekompensować napisałam dłuższy rozdział. Miłego czytania.


-Śmierciożercy? - zapytał przerażony Harry
-Miejscowi mugole twierdzą, że widzieli  dwie postacie w czarnych szatach i maskach. Mieli też "jakieś patyki", którymi machali coś przy tym szepcząc - wytłumaczył chłopakowi mężczyzna - twierdzimy, więc, że to śmierciożercy - dodał po chwili.
-Ale czego oni chcieli? - zapytał Harry.
-Tego nie wiemy, ale prawdopodobnie czegoś szukali, bo wszystkie rzeczy były porozrzucane, a szafki pootwierane gdy tam dotarliśmy - odrzekł Robards
Do oniemiałego Harry'ego podeszła Ginny. Przytuliła się do niego i powiedziała, że wszystko będzie dobrze.On jednak nie chciał słuchać.Dręczyło go jedno, czego szukali śmierciożercy? Przez myśl przeszło mu wiele odpowiedzi, lecz tylko jedna wydawała się najbardziej prawdopodobna. "Pewnie chodzi im o książkę" pomyślał. Harry postanowił ją pilnować, bo kiedy czegoś szukają śmierciożercy nie może to być bez wartościowa rzecz, musiała mieć jakieś znaczenie. Z zamyśleń wyrwał go Ron, który wraz z Hermioną stał obok i przysłuchiwał się rozmowie.
-Harry, może domyślasz się czego mogli szukać? - zapytał.
-Niestety nie - skłamał chłopak.
-Proszę, aby zjawił się pan dziś w Dolinie Godryka i sprawdził czy nic nie zginęło - odezwał się szef Biura aurorów.
-Dobrze - odpowiedział mu Harry po czym pożegnał się z mężczyzną.
Nie zwracając uwagi na nikogo wbiegł po schodach na górę, do pokoju. Przebrał się w starszą szatę i wrócił na dół. W salonie czekała już Molly. Na jej twarzy malowała się troska. Pewnie dowiedziała się o włamaniu do domu Harry'ego.
-Harry a może pójdziesz po kolacji? - zapytała.
-Przepraszam pani Weasley ale chcę to mieć już za sobą - odpowiedział Harry.
-Idę z tobą - wtrąciła się Ginny.
-Ginny jest już późno - odpowiedziała surowo Molly.
-Mamo, mam już 16 lat - oburzyła się rudowłosa dziewczyna.
-No dobra - westchnęła pani Weasley zrezygnowana i skierowała się do kuchni.
-Jesteś pewna że chcesz ze mną iść - zapytał zaskoczony Harry.
-No pewnie - odparła Ginny.
Harry objął ją ramieniem i wyszli. Przeszli przez bramkę i teleportowali się. Ginny mocniej przytuliła się do niego. Nie czuła się najlepiej. Teleportowała się po raz pierwszy w życiu.  Harry spojrzał na nią z troską, jednak ona tylko odwróciła głowę i ruszyła w stronę domu. Po chwili już razem weszli do środka. Zastali tam dużą grupę aurorów i kompletny bałagan. Wszystkie szafki i szuflady były pootwierane a ich zawartość leżała na podłodze. Nie było miejsca, którego nie przeszukali śmierciożercy. Oniemiały Harry opadł na fotel. Po chwili podszedł do niego Robards wraz z Ginny. Wynikało z tego, że już rozmawiała z nim o tym co się tu stało.
-Ciesze się, że przybył pan tak szybko - powiedział mężczyzna.
-Wolałem mieć to już za sobą - odrzekł Harry.
Po krótkiej rozmowie Harry i Ginny poszli sprawdzić czy nic nie skradziono. Najpierw poszli do byłej sypialni rodziców Harry'ego. Potem przeszli do innych pokoi. Wszędzie był taki sam bałagan. Dziwne było tylko to, ze śmierciożercy nie zostawili żadnego niezwykłego śladu po sobie. 
-Harry, ja wiem, że skłamałeś gdy Ron zapytał cię czego mogli szukać - powiedziała Ginny gdy już skończyli.
-Czemu tak myślisz? - zapytał jak gdyby nigdy nic chłopak.
-Wiem kiedy kłamiesz, znam cię aż za dobrze - oburzyła się rudowłosa.
-Och, no dobra, podejrzewam ze szukali tej książki - wyjaśnił Harry.
-Ale czemu? - zapytała Ginny.
-Tego nie wiem, ale przypuszczam że niedługo się dowiemy - odrzekł Harry po czym poszli do Robardsa. 
Szef Biura Aurorów rozmawiał z małą grupą ludzi. Prawdopodobnie byli to aurorzy. Harry razem z Ginny podszedł do nich.
- Panie Robards, przejrzeliśmy wszystko i wydaje mi się że nic nie zginęło.
-W takim razie zostaje nam tylko kwestia „Proroka Codziennego” - powiedział poważnie mężczyzna.
-Myśli pan, że już wiedzą? - zapytała rudowłosa.
-Niestety wiedzą, pojawili się tu chwilę po nas - wytłumaczył Robards - zrobili kilka zdjęć. Była z nimi Rita Skeeter - dodał po chwili.
Harry na nazwisko dziennikarki wzdrygnął się. Rita Skeeter zawsze przedstawiała historię inaczej. Była też nie zarejestrowanym animagiem więc mogła dowiedzieć się wszystkiego. Robards udał, że nie widzi jego reakcji i kontynuował:
-Nie widziałem jednak jak się teleportowała.
-A może jest gdzieś niedaleko? - zapytał Harry
-Przeszukaliśmy teren i nikogo prócz mugoli tu nie było - odparł mężczyzna.
W tej samej chwili rozległ się kobiecy krzyk z łazienki. Wszyscy tam pobiegli. Okazało się że to krzyczała aurorka na widok żuka. 
-Przecież to tylko żuk - zaśmiał się inny auror.
-Niekoniecznie - powiedział Harry, który wyszedł z tłumu i skierował się ku insektowi. 
Wyczarował słoik i złapał go. Rzucił jakieś zaklęcie i po kilku chwilach ujrzeli Ritę Skeeter na miejscu żuka. Wszyscy byli zdziwieni jej obecnością, Robards wyparował na środek gdzie stali Harry i Rita. Sprawnymi ruchami wyczarował liny, które oplotły dziennikarkę. Podziękował Harry'emu i wyszedł. Za nim podążyli pozostali aurorzy. Została jedynie Ginny.
-Skąd wiedziałeś? - zapytała zaskoczona.
-Intuicja - odparł krótko i uśmiechną się.
Wziął ją za rękę i wyszli. Pożegnali się z aurorami i teleportowali się do Nory.Ginny uśmiechnęła się na jej widok. Humor od razu jej się poprawił. Podeszli do drzwi i nim zdążyli zapukać one otworzyły się na rozcież.
-Och, już jesteście, martwiliśmy się. Czemu tak długo was nie było? - zapytała Molly.
Oni nic nie odpowiedzieli tylko weszli do środka. W salonie siedzieli już wszyscy. Z ich twarzy można było odczytać strach.
-Ej co to za miny, przecież już jesteśmy - zaśmiał się Harry.
-Nie straszcie nas więcej - burknął Ron.
Po chwili wszyscy już wesoło rozmawiali. No oprócz George, który po śmierci brata rzadko się uśmiechał. Harry opowiedział im o tej historii z Ritą Skeeter. . Molly i Artur, który wrócił już z ministerstwa, spojrzeli na siebie po czym parsknęli śmiechem. Hermiona jednak siedziała jak wryta z szeroko otwartymi oczami.
-Mówisz serio? - zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Ron.
-Tak - odparł poważnie Harry - a już się bałem że coś o mnie znowu napisze - dodał.
-Teraz to już chyba nigdy nic nie napisze - odezwała się Hermiona.
-Oby tak było - westchnął Artur.
-A teraz chodźcie wszyscy na kolacje - powiedziała Molly.
-Ale jak to kolacje? - zapytał zdziwiony Harry.
-Nie chcieliśmy jeść bez was, no szybko, szybko - oparła pani Weasley.
Wszyscy udali się do kuchni po czym usiedli przy stole. Harry i Ginny usiedli obok siebie. Na końcu stołu siedział Artur i czytał "Proroka Codziennego". Po skończonym posiłku wszyscy udali się do swoich pokoi. Harry opadł na łózko. Ron zrobił to samo.
-To był  dzień - westchnął rudowłosy.
-Prawda, ale wiem chociaż że jutro nic o mnie nie będzie w gazetach - powiedział trochę weselszy Harry.
Było już późno. Dochodziła godzina 22. Harry i jego przyjaciel rozmawiali jeszcze przez dłuższy czas po czym Ron poszedł spać. Harry próbował zrobić to samo ale nie mógł zasnąć. Najciszej jak potrafił wymknął się z pokoju. Skierował się do  Ginny tak aby nikogo nie obudzić. Niestety dochodząc do drzwi usłyszał  jak otwierają się inne. Wtedy ujrzał George'a. Z jego twarzy mogło się wyczytać zdziwienie.
-Co ty tu robisz? - zapytał Harry'ego -pewnie idziesz do mojej siostry - dodał już lekko rozbawiony nie czekając na odpowiedź.
-Możliwe - bąknął zmieszany chłopak.
-Spokojnie, nie wygadam się, ale chodź na chwilę.- odpowiedział George.
-A o co chodzi? - zapytał się Harry wchodząc za rudowłosym do pokoju.
-Sprawdziłem dokładnie te książkę którą przyniósł ci Stworek. Jak cię nie było, poszedłem do ojca Luny. Opowiedział mi trochę o niej. Jest to książka o wrotach umarłych. Na początku Lovegood nie chciał mi uwierzyć, że mamy tę książkę, ale Ron mi ją przyniósł z waszego pokoju i mu ją pokazałem. Jedynym sposobem na otworzenie jej jest znalezienie naszyjnika w kształcie trójkąta i włożenie go we wgłębienie. Niestety nie wiadomo gdzie się on znajduje. Trzeba będzie się dowiedzieć więcej na ten temat - wyjaśnił George.
-Wiemy chociaż to - powiedział Harry po czym ruszył do wyjścia.
Gdy stał już w drzwiach spojrzał pytająco na rudowłosego chłopaka. Ten tylko machnął ręką na znak że nic nie powie. Harry podszedł do właściwych drzwi. Jednak gdy już je otwierał usłyszał z kuchni czyjeś kroki. Najszybciej jak mógł pobiegł do swojego pokoju. "I znowu mi ktoś przeszkodził" westchnął zły.  Położył się na swoim łóżku. Zasnął od razu. Śniła mu się Ginny. Nie był to przyjemny sen. Ginny była ubrana w brudną, podartą koszulę sięgającą do kolan. Nie miała na sobie nic poza tym. Klęczała nad kimś w jaskini. Nie widział dokładnie jak wygląda osoba leząca przy niej, bo wszystko było zamazane oprócz dziewczyny. Na zakrwawionej twarzy Ginny malowała się rozpacz. Chciał do niej podejść, lecz nie mógł się ruszyć. Krzyczał jej imię, ale ona go nie słyszała. Potem mignęło światło i pojawiły się dwie postacie. Harry nie mógł rozpoznać kto to był , bo obudził się. Promienie słoneczne przedzierały się już przez zasłony. Leżał na podłodze. Nad nim stał Ron ze szklanką. Harry zorientował się że jest mokry.
-Czemu ja jestem mokry? - zapytał zdziwiony.
-Nie mogłem cię w żaden inny sposób obudzić- wytłumaczył rudowłosy - miotałeś się po podłodze i krzyczałeś imię mojej siostry.
W tym samym czasie do pokoju weszła Ginny wraz z Hermioną i Molly.  Rudowłosa dziewczyna natychmiast znalazła się obok Harry 'ego. Pomogła mu wstać. Chłopak podziękował jej i usiadł na swoim łóżku.
-Jesteś strasznie blady- szepnęła po dłuższej chwili milczenia.
-To nic takiego, po prostu straszny sen - odpowiedział czarnowłosy.
-Harry potrzebuje spokoju, natychmiast wyjdźcie z pokoju. Ty Ginny możesz zostać,jeśli tylko Harry się zgodzi - powiedziała pani Weasley - Harry, kochaneczku chcesz herbaty? - zapytała z troską.
-Nie dziękuję - powiedział po czym chwycił za rękę Ginny która już kierowała się do wyjścia.
-Zostań, proszę- szepnął tak, że tylko ona go usłyszała.
Rudowłosa dziewczyna usiadła obok niego na łóżku.Po chwili byli już sami. Harry przysunął się do niej i ją pocałował. Siedzieli w pokoju jeszcze dłuższy czas po czym zeszli do kuchni. Na stole czekał na nich posiłek. Nie było tam nikogo tak samo jak w salonie. Dochodziła godzina 12. Przy talerzu Ginny leżała karteczka.

      Poszliśmy wszyscy do ojca Luny Lovegood. Jak zjecie to dołączcie do nas.

Zjedli w pośpiechu po czym wyszli z domu. Szli trzymając się za ręce. Promienie słońca grzały niemiłosiernie. Przeszli za wzgórze i ujrzeli swój cel. Dom Lovegoodów wyglądem przypominał wielki, czarny cylinder tudzież wieżę z figur szachowych. Ogrodzenie i brama były w bardzo złym stanie, a ścieżka prowadząca do domu zarośnięta magicznymi roślinami. Był to bardzo dziwny dom. Harry był tu kiedyś, gdy chciał się  dowiedzieć o insygniach śmierci. Ojciec Luny też jako jedyny popierał go, gdy Harry'ego uważano za oszusta kiedy mówił, że Voldemort powrócił. Harry pamiętał te czasy aż za dobrze. Podeszli do drzwi i zapukali. Otworzyły się one natychmiast. Stała w nich Luna z Nevill'em. Luna była ubrana w skromną brzoskwiniową sukienkę i pantofelki na płaskiej podeszwie. Wyglądała pięknie. Uroku dodawał jej też długi warkocz zwisający na plecach. Nevill był ubrany w typową szatę czarodzieja. Jednak coś się w nim zmieniło. Nie był już takim niezdarą jak w Hogwarcie. Można by powiedzieć, że wydoroślał. Luna zaprosiła gestem przyjaciół. 
-Cześć - przywitali się.
-Cześć - odpowiedział Nevill, a Luna pomachał ręką na znak, że się wita.
Harry i Ginny spojrzeli na siebie zdziwieni. Nevill widząc ich zaskoczenie od razu im wyjaśnił o co chodzi. Gdy Luna spacerowała z nim ostatnio po lesie spotkali jakieś nieznane im owady. Było ich bardzo dużo i rzuciły się na nich. Lunę pogryzły najwięcej. Trafiła do św. Munga. Tam podali jej antidotum. Wszystko zaczęło powoli wracać do normy. Jednak głos odzyska najpóźniej, bo najwięcej ugryzień było w okolicach gardła. Ginny przytuliła przyjaciółkę na pocieszenie i razem dołączyli do reszty.Artur wziął dziś wolne, więc  i jego nie zabrakło. Wszyscy rozmawiali, śpiewali i tańczyli. Gdy zapadł zmrok przenieśli się do ogrodu i wyczarowali lampiony. Trwało to dopóki nie wybiła północ. Wtedy Weasley 'owie, Harry i Hermiona wrócili do Nory. Od razu poszli do swoich łóżek. Tylko Molly siedziała w kuchni. Myślała o Charlie'm. Miał wrócić już wczoraj , a jeszcze go nie ma. Martwiła się. Spojrzała na zegar rodzinny. Jego wskazówka znajdowała się na szkoła, więc pewnie coś go tam zatrzymało. "Jak jutro nie wróci, wyślę tam list" pomyślała po czym zaparzyła sobie ziół na uspokojenie i poszła spać.


***

Następnego dnia Ginny wstała dość wcześnie. Spojrzała na swoją przyjaciółkę, która spała w tym samym pokoju. Hermiona jeszcze się nie obudziła. Rudowłosa wyjrzała przez okno. Zapowiadał się piękny dzień. Szybko wstała i ubrała się. Poszła do łazienki uczesać włosy. Wtedy usłyszała ziewnięcie dobiegające z pokoju. Wróciła i zobaczyła Hermionę, która się przeciągała.
-Dzień dobry - przywitała się rozpromieniona Ginny.
-Dzieeeeń dooooobryy - odpowiedziała zaspana przyjaciółka ziewając po raz kolejny - co ty taka wesoła? - zapytała po chwili.
Ginny tylko wzruszyła ramionami po czym wróciła do łazienki. Trochę jej zajęło nim ułożyła swoje rude, piękne włosy. Zeszła do salonu. Siedział tam już Harry. Gdy tylko ją zobaczył podszedł do niej i ją pocałował. Odwzajemniła ten pocałunek. Całowali się długo i namiętne, lecz tę chwile przyjemności przerwał im George.
-Proszę nie w miejscu publicznym - zaśmiał się rudowłosy chłopak wchodząc do kuchni.
Harry westchnął i spojrzał na Ginny. Ta jedynie uśmiechnęła się. Chwyciła jego rękę i poszła do kuchni za bratem. Pani Weasley była w ogrodzie, ale na stole czekało już śniadanie. Artur natomiast poszedł do ministerstwa. Harry zjadł najszybciej jak mógł.  Ginny tak samo. Gdy tylko wstali od stołu przez okno wleciała płomykówka z nowym "Prorokiem Codziennym". Chłopak zapłacił sowie i ta odleciała. Ginny rozłożyła gazetę i natychmiast opadła na krzesło. Nie mogła nic z siebie wydusić.
-H-harry powinieneś t-to zobaczyć - jąkała się.
-Ale o co chodzi? - zapytał Harry po czym zamilkł widząc pierwszą stronę.

Włamanie do Harry'ego Pottera
4 maja w Dolinie Godryka miało miejsce włamanie do domu sławnego Wybrańca. Szef Biura Aurorów twierdzi, iż to byli śmierciożercy. Jednak czego mogli szukać w domu Harry'ego Pottera? Czyżby coś ukrywał? Każdy z nas twierdzi, że skoro Harry Potter pokonał Sami-Wiecie-Kogo to jest najpotężniejszym czarodziejem. Jednakże nie potrafi nawet dobrze zabezpieczyć swojej posiadłości.  Wiemy, że w tym samym czasie kiedy to się wydarzyło, Wybraniec znajdował się na ulicy Pokątnej wraz z przyjaciółmi, swoją dziewczyną Ginewrą Weasley i jej rodziną. Z domu nie zginęła żadna rzecz, podejrzewamy więc, iż Wybraniec zabrał ją ze sobą. Od tamtej pory nie pokazuje się już w swoim domu. Aktualnie mieszka u Weasley'ów. Nie wiadomo tez co się dzieje z domem na Grimmauld Place. Więcej na stronie nr. 23 ->

Harry ze złości cisnął gazetą w stół. Nie chciał czytać dalej, nie obchodziło go co napisała ta stara jędza. Miał ochotę ją udusić. Nie spojrzawszy na Ginny wyszedł na zewnątrz. Chciał być sam, więc poszedł na długi spacer. Rozmyślał nad złapaniem Rity i jej artykule. Dręczyło go pytanie jakim cudem uniknęła kary. Po drodze wpadł na Charlie'go.
-Och, cześć Charlie - przywitał się Harry.
-Cześć, przyszedł "Prorok" zgadza się? - zapytał rudowłosy.
-Tak, skąd wiedziałeś? - zdziwił się Harry.
-Wywnioskowałem to z twojej miny, też dostałem ten numer - powiedział spokojnie Charlie.
Harry nic nie odpowiedział tylko poszedł dalej. Natychmiast jednak zawrócił i dogonił Charliego. Przypomniała mu się jedna ważna rzecz.
-Charlie, w jakim stanie jest ściana z drzwiami do pokoju życzeń? - zapytał rudowłosego.
-Hmmm... jest odcinek ściany który został nie tknięty - odpowiedział po krótkim zastanowieniu się - a czemu pytasz?
-To nic ważnego - odparł Harry po czym ruszył w przeciwnym kierunku unikając zbędnych pytań ze strony brata jego najlepszego przyjaciela. 
W tym samym czasie Ginny siedziała w salonie z Hermioną. Obie były zdziwione artykułem dziennikarki. Rudowłosa była przecież świadkiem jak Skeeter zabierał Robards z Doliny Godryka. Po pewnym czasie dołączył do nich Ron. Gdy zobaczył "Proroka" aż przeklął. 
-Ron! - skarciła go Molly która w tej samej chwili wróciła z ogrodu. 
-No co?  Widziałaś dzisiejszego "Proroka"? - oburzył się chłopak
-A co takiego tam napisali? - zapytała jak gdyby nigdy nic.
Hermiona dała jej gazetę. Molly przeczytała pierwszą stronę.
-Ale przecież to nic takiego - powiedziała spokojnie.
-Przeczytaj dalej - odparła bezbarwnym głosem Ginny.
Molly przewróciła strony i aż krzyknęła. Artykuł był na całą stronę. Nie obeszło się też bez nawiązania do wojny w Hogwarcie. Na samym końcu było zdjęcie zmarłego Freda i innych poległych w tym Lupina, i Tonks. Pod nim był opis "Przez słynnego Wybrańca ucierpieli jego najbliżsi ". 
-Ona nie ma serca! - krzyknęła Molly - przecież to nie jego wina. Harry to widział? - zapytała.
Ginny pokręciła przecząco głową.
-Harry wyszedł, gdy tylko zobaczył pierwszą stronę, nie chciał czytać dalej - wytłumaczyła rudowłosa.
-Może to i lepiej - odparła spokojnym tronem Molly i wyszła do kuchni - widzieliście George'a? - zapytała w drzwiach.
-Nie, pewnie siedzi w swoim pokoju - powiedział Ron.
-Proszę was, nie pokazujcie mu gazety - poprosiła z troską Molly.
Harry wrócił do Nory dopiero na obiad. Był jedynym, który się nie odzywał przy posiłku. Każdy chciał wiedzieć co się dzieje w Hogwarcie. Charlie powiedział wszystko co wiedział. Wynikało z tego, że została zniszczona wieża Gryffindoru i wieża astronomiczna. Lochy były prawie nie naruszone, ale za to najbardziej ucierpiał parter i drugie piętro. Po obiedzie wrócił Artur.
-Co tak wcześnie - zapytała Molly.
-Zwolniłem się, wiecie że Skeeter uciekła? - oparł pan Weasley.
Ginny dała ojcu "Proroka Codziennego".
-Ojej, tak szybko zdążyła napisać artykuł - zdziwił się - przecież dopiero w nocy zorientowano się ze jej nie ma w ministerstwie.
Nikt się nie odezwał. George spojrzał na wszystkich ze zdumieniem. Tylko on nie widział jeszcze dzisiejszego "Proroka Codziennego". Molly szybko podeszła do Artura i wyrwała mu gazetę z rąk. Szepnęła mu coś do ucha po czym uśmiechnęła się do reszty i wyszła do ogrodu. Resztę popołudnia Harry, Ginny, Hermiona i Ron spędzili w salonie. Harry'emu poprawił się nieco humor.  Rozmawiali o chwilach spędzonych w Hogwarcie i jego odbudowie. W radiu leciała cicho jakaś piosenka, którą pani Weasley często nuciła. Chwilę potem przyszedł George.
-Możecie mi powiedzieć co takiego było o dzisiejszym "Proroku"?- zapytał.
-Eee... nooo...- zaczęła Ginny nie wiedząc co powiedzieć.
-George, chodź tu do mnie, pomożesz mi odgnomić ogród - uratowała ją z opresji Molly.
-Ech, no dobra - westchnął  rudzielec i wyszedł.
-Czemu mu nie powiedziałaś? Przecież Skeeter napisała tylko o mnie -powiedział Harry, gdy jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi dodał - czy ja o czymś nie wiem?
-Harry - zaczęła Hermiona - nie chcieliśmy abyś to zobaczył - przywołała gazetę i mu pokazała cały artykuł.
-Rozumiem - szepnął gdy zobaczył zdjęcie.
-Harry, a może pójdziemy na spacer? Jest ładna pogoda, dobrze nam to zrobi - zaproponowała Ginny.
-Może i masz racje - odrzekł chłopak.
Harry wziął z rękę Ginny i wyszli.
-Mam trochę lepszy pomysł, ale musisz zamknąć oczy -  powiedział zielonooki.
-Ale...- rudowłosa chciała zaprotestować.
-Zaufaj mi - nalegał Harry.
Ginny zamknęła oczy. Przeszli przez bramkę. Harry sprawdził czy jego dziewczyna nic nie widzi, po czym teleportowali się. Lekki wiatr owiał  im twarze. Stąpali po miękkim piasku. W oddali było słychać uspokajający szum wody. Ginny otworzyła oczy. Spojrzała na Harry'ego, ten jedynie uśmiechnięty patrzył się w dal i podziwiał otoczenie. Rudowłosa rozejrzała się. Znajdowali się na rozległej plaży a przed nimi rozciągało się morze. Na tle zachodzącego już słońca pływały żaglówki. Dziewczyna puściła rękę Harry'ego i podeszła bliżej wody. Zdjęła buty i zamoczyła stopy. Woda nie była zimna. Po chwili przy jej boku znalazł się zielonooki. Objął ją w pasie i namiętnie pocałował. Ginny odwzajemniła pocałunek, chciała aby ta chwila trwała wiecznie. Stali tak jeszcze przez pewien czas. Harry wyczarował koc i usiedli na nim w objęciach. Podziwiali piękny zachód słońca.
-Pięknie tu - westchnęła Ginny - gdzie my jesteśmy?
-Sam nie wiem, widziałem to miejsce kiedyś na zdjęciu w mugolskiej gazecie. Pomyślałem że ci się spodoba - odpowiedział chłopak.
Siedzieli tak kilka godzin rozmawiając, bawiąc się na nawet ochlapując wodą. Brakowało im takich chwil jak ta. Dawno nie byli tak szczęśliwi. Gdy zrobiło się zimno Harry wyczarował płaszczyk Ginny i wrócili do domu.  W kuchni czekała na nich Molly z kolacją.
-Och, już jesteście. Siadajcie i jedzcie, pewnie jesteście głodni - powiedziała.
-Dziękujemy pani Weasley - odparł chłopak.
Po zjedzonej kolacji poszli do salonu. Byli sami. Ginny usiadła Harry'emu na kolanach i wtuliła się w niego. On pocałował ją w czoło i oparł brodę na jej głowie. Rozmawiali przez chwile, po czym Ginny zasnęła jak niemowlę zmęczona po całym dniu. Harry objął ją mocniej i podniósł się. Nie była ciężka, wręcz przeciwnie. Delikatnie, aby jej nie obudzić wspiął się po schodach. N górze spotkał Rona. 
-Co się stało?! - zapytał przerażony rudzielec.
-Mógłbyś ciszej? Ginny śpi - warknął Harry.
Ron już się nie odezwał tylko zszedł na dół. Harry natomiast niosąc Ginny na rękach skierował się do jej pokoju. Z trudem otworzył drzwi. Gdy jednak wszedł Hermiona, która siedziała w środku aż podskoczyła z przerażenia widząc swą przyjaciółkę.
-Czyście wszyscy powariowali? Przecież ona tylko śpi - powiedział cicho chłopak.
Położył ją na łóżku i okrył dokładnie kocem. Na koniec pocałował ją w policzek i wyszedł.

1 komentarz:

  1. super. Mam jedno zastrzeżenie:
    za często pojawia się ,, rudy/a".
    Ale jest naprawdę ekstra. Dobrze piszesz. ;)

    OdpowiedzUsuń