środa, 23 stycznia 2013

4. Tajemnica książki

Następnego dnia Harry obudził się w południe. Sięgnął po okulary i rozejrzał się po pokoju. Rona nie było w łóżku. Harry wstał i przebrał się. Po 5 minutach drzwi do pokoju otworzyły się i wszedł Ron.
-Cześć stary, widzę że już wstałeś - przywitał się rudowłosy chłopak z przyjacielem
-Czemu nikt mnie nie obudził? - zapytał się Harry
-Chcieliśmy, ale Ginny nam zabroniła, gadała że musisz się wyspać i takie tam, a potem wcięła się mama i przyznała jej racje - wytłumaczył mu Ron
-Dobra tam - westchnął Harry - idziesz? - zapytał się jeszcze Rona wychodząc
-Tak ale poczekaj chwilę, wróciłem tylko po inną szatę - powiedział rudzielec - idę z Hermioną na spacer - dodał widząc pytające spojrzenie Harry'ego.
-Tylko się pośpiesz - odrzekł mu chłopak
 -Już, możemy iść - powiedziawszy to, wyszedł za Harry'm.
Zeszli na dół, w salonie czekała już Hermiona. Ron wziął ja za rękę i wyszli. Harry udał się do kuchni. Siedziała tam Molly.
-Dzień dobry pani Weasley - przywitał się grzecznie Harry
-Witaj Harry, siadaj zaraz ci podam śniadanie - mówiąc to wskazała jedno krzesło.
Harry usiadł i po chwili stał przed nim talerz z tostami i szklana soku z dyni. Zjadł najszybciej jak mógł. Chciał porozmawiać jeszcze z George'iem przed wyjściem na Pokątną.
-Pani Weasley, gdzie jest George? - zapytał się Harry.
-W ogrodzie razem z Ginny - powiedziała Molly
-Dziękuje - odpowiedział Harry po czym wbiegł do pokoju i zaczął szukać książki.
Nie mógł jej znaleźć.  Zrezygnowany Harry usiadł na łóżku i zaczął rozmyślać gdzie ją ostatnio położył. Przestudiował wszystko co robił po przybyciu do Nory. Najpierw wypił herbatę i zjadł obiad. Potem wszedł do pokoju, zostawił rzeczy i usiadł na łóżku.Następnie wraz z Ronem wrócił do salonu i rozmawiał z Ginny. Razem z nią siedział przez godzinę w salonie i jak wrócił do pokoju, wziął książkę do ręki i oglądał ją. Przypominał sobie wszystko po kolei, niestety nie pamiętał gdzie ją zostawił. Rozmyślając tak położył się na plecach na łóżku. Gdy to zrobił poczuł coś twardego pod sobą. Wstał i odsuną kołdrę. Leżała tam ta książka, że też na to nie wpadł. Przecież dziś rano też ją oglądał i jak wrócił Ron to rzucił ją na łóżko. Nie rozmyślając dłużej chwycił ją i pobiegł do ogrodu. George siedział na kocu i czytał jakąś książkę. To było dziwne zachowanie, jeszcze nigdy nie widział George'a z książką w ręku. Podszedł bliżej. Nigdzie nie było widać Ginny. George oderwał się od czytania i spojrzał na Harry'ego. W jego oczach było jeszcze  widać smutek po stracie brata.
-O Harry, siadaj  - powiedział George
-Dzięki, to jest ta książka o której pisałem - mówiąc to Harry dał mu ja do ręki.
-Jest jakaś dziwna - powiedział George oglądając książkę.
Książka była niewielka, ale za to gruba. Cała była zielona z pozłacanymi brzegami i rogami. Nie było żadnego tytułu na niej. Na okładce widniał tylko pewien znak. Przedstawiał on śmierć i człowieka stojących przy jakiejś bramie. Wyglądało jakby walczyli ze sobą. Natomiast z bramy wystawała czyjaś głowa która przyglądała się wszystkiemu.
-Skąd ją masz? - zapytał po chwili.
-Stworek mi ją przyniósł - odrzekł Harry - ale nie wiem jak ją otworzyć
-Ja też nie, jest zamknięta na coś w rodzaju zamka, ale nie widać dziurki na klucz. Jest jedynie wgłębienie w kształcie trójkąta - stwierdził George
-Cześć wam - podeszła Ginny i usiadł obok Harry'ego - co tam macie? - zapytała
-Nic takiego - odpowiedział jej Harry chowając książkę
-Przecież widzę że coś chowasz - oburzyła się dziewczyna.
Harry wiedząc że jej się nie da oszukać pokazał jej książkę. Reakcja Ginny była natychmiastowa. Była strasznie zdziwiona, aż odjęło jej mowę.
-Ja już taką widziałam, ale dużo większą - powiedziała gdy już mogła mówić
-Co? - prawie krzyknęli chłopcy
-Gdzie? - zapytał Harry.
-W pokoju życzeń, po bitwie - odpowiedziała rudowłosa.
-Ale jak ty się tam dostałaś? - zapytał zdziwiony George.
-Normalnie, ściana z drzwiami była nienaruszona. No i weszłam do małego pokoiku, po środku stał stolik z większą wersją tej książki. Było takie same zamknięcie, ale sama księga była przykuta łańcuchami - opowiadała Ginny - i na ścianach wisiały pergaminy, ale gdy do nich podeszłam to nie mogłam nic przeczytać , bo litery się mieszały i układały "Nie teraz , przyjdź potem" czy coś takiego.
Chłopcy słuchali uważnie. Gdy Ginny skończyła, nie mogli uwierzyć w to co usłyszeli. Spojrzeli na siebie zdziwieni. 
-Ginny... - zaczął Harry - ale to chyba niemożliwe, żeby ocalała jedna ściana. Wszystko było zburzone jak chodziłem po Hogwarcie z Ronem i Hermioną.
-Dziś wieczorem wraca Charlie, on nam wszystko wyjaśni - wtrącił się George.
Siedzieli jeszcze tak przez parę chwil rozmawiając o tej dziwnej księdze i jej mniejszej replice. Gdy już wracali do domu spotkali Rona i Hermionę. Pokazali im książkę i zapytali czy coś o niej wiedzą. Hermiona na jej widok przeraziła się.
-H-harry, skąd ją masz? - powiedziała po chwili.
-Stworek mi ją przyniósł - odpowiedział spokojnie chłopak udając, że nie widzi przerażenia przyjaciółki - wiesz coś o niej? - zapytał
-T-ten rysunek, on przedstawia wrota umarłych - szepnęła 
-Skąd to wiesz? - zapytała Ginny.
-Czytałam kiedyś książkę w Hogwarcie, to było bardzo dawno temu, chyba na 1 roku i była wzmianka o tym.
-Więc trzeba będzie się tam wybrać - powiedział George - oczywiście po tym jak Hogwart zostanie odbudowany - dodał.
-Dzieciaki, chodźcie na obiad - krzyknęła z kuchni Molly
Wszyscy bez słowa, weszli do domu. Usiedli przy stole i po chwili przed nimi stały półmiski z jedzeniem. Pani Weasley poinformowała tylko, że na Pokątną pójdą o godzinie 16. Po obiedzie Ginny z Hermioną zostały aby pomóc posprzątać w kuchni a chłopcy poszli na górę. Harry przypomniał sobie o odbudowie Hogwartu. Gdy wszedł do pokoju wziął pergamin i pióro. W pośpiechu zaczął pisać list do McGonagall, że zgłasza się do odbudowy szkoły. Hogwart był dla niego jak drugi dom, przeżył tam wiele wspaniałych lat. Do tej pory jeszcze pamiętał jak Hagrid mu powiedział , że jest czarodziejem. Harry skończywszy pisać list, zorientował się że zostawił sowę w domu. Postanowił pożyczyć od Rona Świstoświnkę.
-Ron, pożyczysz mi swoją sowę, chcę wysłać list do McGonagall? - zapytał Harry
-No pewnie, przy okazji  ja wyślę swój  i Hermiony - odpowiedział rudowłosy chłopak
-A Ginny ? - zdziwił się George
-Ona zapisała się od razu, jeszcze przed tobą - wytłumaczył Harry.
Ron zawołał sowę. Świstoświnka od pewnego czasu stała się spokojniejsza. Nie skakała już podekscytowana na każde zawołanie. Jednak obrażała się jak jakiś list miała dostarczyć inna sowa. Ron dał jej listy i kazał zanieść do dyrektorki Hogwartu. Chłopcy odprowadzili ją wzrokiem zanim zniknęła w oddali, po czym wzięli szaty i zeszli na dół. Za chwilę mieli iść na Pokątną. W salonie czekała już Molly i trzymała w ręku kubeczek z proszkiem fiu. Nie było tylko Ginny i Hermiony.
-Ginny, Hermiono, chodźcie już - zawołała pani Weasley
-Już idziemy mamo - odpowiedziała z góry Ginny
Po 5 minutach  wszyscy byli już gotowi. Pierwsza szła Ginny z Harrym.Weszli do kominka, a chłopak wziął w rękę trochę proszku fiu i krzykną " na Pokątną". Rozpalił się zielony płomień i dwójki ludzi już nie było. Pozostali zrobili to samo. Gdy już wszyscy pojawili się na Pokątnej ruszyli do Banku Gringotta, aby Harry mógł wziąć pieniądze.

***

Nagle na ulicy Pokątnej pojawili się trzy postacie w czarnych szatach i maskach. Byli to śmierciożercy. Widocznie po śmierci Voldemorta aurorzy nie zdołali wszystkich wyłapać. Ukryli się w jakimś ciemnym zaułku i śledzili Harry'ego.
-Dołohow, Avery wiecie co macie robić? - zapytał jeden z nich, był to Rookwood
-Jasne - odpowiedział mu Avery
-To idźcie już, ja będę pilnował tego Pottera - mówiąc to rzucił na siebie zaklęcie kameleona i wyszedł z ukrycia
-Nie rozumiem po co w ogóle Malfoy'owi ta książka - powiedział Dołohow
-Ja też nie,wiesz gdzie dokładnie jest dom tego Pottera ? - zapytał Avery 
-Tak, byłem tam niedawno, niestety mnie usłyszał i rzucił zaklęcia ochronne na dom - odrzekł drugi śmiercożerca.
Po chwili teleportowali się do Doliny Godryka. Odnaleźli dom i Avery paroma machnięciami różdżki złamał zaklęcia które rzucił  Harry. Bez namysłu weszli do środka i zaczęli przeszukiwać budynek. Po nieudanych próbach odnalezienia książki odezwał się Avery:
-Jesteś pewien, że Potter ją ma? 
-Tak, widziałem ją u niego, gdy tu byłem. Głupiec nie sprawdza czy ktoś go nie śledzi - zaśmiał się Dołohow.
-Pewnie ją zabrał do tych zdrajców krwi - zauważył Avery.
Upewniwszy się że na pewno nie ma książki w domu teleportowali się z powrotem na Pokątną. Szybko znaleźli Pottera, a gdzie Harry tam też i trzeci śmierciożerca. 
-Avery, Dołohow co wy tu robicie? Mieliście przecież wracać z książką do Lucjusza - syknął Rookwood który zdjął z siebie zaklęcie.
-Nigdzie jej nie ma, przeszukaliśmy cały dom - odpowiedział Dołohow 
-Wracamy - rozkazał Rookwood
Na te słowa trzej śmierciożercy teleportowali się, by złożyć raport Lucjuszowi Malfoy'owi. Kryjówka śmierciożerców mieściła się na niezamieszkałej, mugolskiej ulicy. Stary dwór otoczony był z pozoru zwykłym, wysokim żywopłotem. Jednak za nim roztaczał się ogród z magicznymi roślinami. Podwórze było ogromne. Mugole rzadko tamtędy przechodzili, gdyż samo spojrzenie na ten widok wywoływało przerażenie. Drzewa rosnące wokół domu były ogołocone z liści. Śmierciożercy wybrali to miejsce, bo nikt by ich tu nie szukał. Dobrze wszyscy wiedzą, że oni nienawidzą mugoli, a co dopiero mieszkać wśród nich. 

***

-Pani Weasley, do którego sklepu pójdziemy? - zapytał Harry gdy wyszli z banku.
-Zobaczysz - odpowiedziała mu krótko Molly.
Długo szli Pokątną. Mijali po drodze dużo sklepów. Większość z nich była jeszcze pozabijana deskami. Najwyraźniej właściciele ich albo boją się jeszcze pokazać, albo zginęli w bitwie. Dotarli do małego sklepiku. Szyld był zniszczony tak, że nie można było odczytać nazwy. Weszli do środka. Gdy tylko to zrobili rozbrzmiały małe dzwoneczki przyczepione do drzwi. W środku sklep był ogromny, zadbany i pełno w nim było klientów. Pod ścianami stały półki z towarem a na środku wielka fontanna. Na półkach leżały przeróżne rzeczy, od małych przypominajek po duże czarodziejskie skrzynki. Na drugim końcu sklepu były jeszcze jedne drzwi. Cała rodzina Weasley'ów udała się ku nich, więc Harry zrobił to samo. Pokój za drzwiami był niewiele mniejszy od poprzedniego. Aż trudno uwierzyć że to wszystko znajduje się w małym sklepiku, z zewnątrz wyglądającym okropnie. Jednak w tym pokoju znajdowały się same proszki różnego rodzaju. Pani Weasley podeszła do lady. Stał za nią młody, przystojny blondyn. 
-Po proszę proszek fiuu dla tego młodego człowieka - powiedziała Molly wskazując na Harry'ego.
-Oczywiście, zaraz przyniosę - odpowiedział sprzedawca.
Po chwili wrócił z różnymi proszkami o różnych barwach. Rozłożył je wszystkie na ladzie. 
-Mamy szeroki wybór, ten - powiedział wskazując na niebieski - pali się na niebiesko i wydziela przyjemny zapach, natomiast ten - tym razem pokazał purpurowy - dużo mniej brudzi.
-Dziękujemy, ale najlepszy będzie zwykły - przerwała mu Molly
-Ależ oczywiście, proszę chwilę zaczekać, pójdę po niego - powiedziawszy to wyszedł na zaplecze.
-Zwykły jest najlepszy i najtańszy, nigdy się nie nabieraj na takie kłamstwa typu że dany proszek mniej brudzi - szepnęła do harry'ego pani Weasley
Harry kiwnął głową. Pięć minut później  blondyn wrócił już z kubkiem szarego proszku.
-1 galeon - powiedział
Harry wyjął sakiewkę i mu zapłacił. Jeszcze raz rozejrzał się po sklepie, wziął proszek i wyszedł. Nim wrócili do Nory odwiedzili jeszcze Centrum Handlowe Eeylopa . Kupili tam przysmak dla sów. Dziewczyny chciały odwiedzić jakiś nowy sklep z szatami ale było już późno. Wrócili do domu po zachodzi słońca. Nora pięknie prezentowała się na tle gwiazd. Harry od dawna uważał ten dom  jako kryjówkę przed wszystkimi problemami, traktowano go w nim jako członka rodziny. Weszli do środka i Molly zaczęła przygotowywać kolację. Reszta udała się do salonu. Nagle w kominku rozpalił się zielony ogień i wyłoniła się z niego głowa mężczyzny. Był on w średnim wieku .
-Dobry wieczór, czy zastałem tu Harry'ego Pottera? - odezwał się mężczyzna.
Wszyscy podskoczyli ze strachu. Zanim zorientowali się o co chodzi, Harry podszedł do kominka.
-Nazywam się Gawain Robards i jestem szefem biura aurorów, mam panu przekazać, że dziś po południu do pańskiego domu było włamanie śmierciożerców. 

2 komentarze: