wtorek, 14 maja 2013

Zawieszam!

Tak jak w tytule. Zawieszam tego bloga na czas nieokreślony. Nie mam czasu na dalsze pisanie. Wrócę tu jeszcze kiedyś. Mam nadzieję, że będę miała lepsze pomysły. Jak na razie zapraszam na mojego drugiego bloga (z innego konta) kolejne-pokolenie-hogwartu.blogspot.com.
Pozdrawiam.

sobota, 23 lutego 2013

Sowa

Hej. Wiem, że odstępy między notkami są dłuższe, więc pora na wyjaśnienie. Notki będą od teraz dodawane w większych odstępach. Jest to spowodowane brakiem czasu i drugim blogiem, który założyłam. Nie martwcie się, nie porzucę tego bloga i mam nadzieję, że ktoś go jeszcze czyta. Postaram się też uzupełnić braki, w najbliższym wolnym czasie.
Pozdrawiam i życze miłego czytania. :)
PS. Mój drugi blog: kolejne-pokolenie-hogwartu.blogspot.com

poniedziałek, 11 lutego 2013

5. Rita Skeeter

Wybaczcie że tak długo, ale miałam małe problemy z komputerem. Aby wam to jakoś zrekompensować napisałam dłuższy rozdział. Miłego czytania.


-Śmierciożercy? - zapytał przerażony Harry
-Miejscowi mugole twierdzą, że widzieli  dwie postacie w czarnych szatach i maskach. Mieli też "jakieś patyki", którymi machali coś przy tym szepcząc - wytłumaczył chłopakowi mężczyzna - twierdzimy, więc, że to śmierciożercy - dodał po chwili.
-Ale czego oni chcieli? - zapytał Harry.
-Tego nie wiemy, ale prawdopodobnie czegoś szukali, bo wszystkie rzeczy były porozrzucane, a szafki pootwierane gdy tam dotarliśmy - odrzekł Robards
Do oniemiałego Harry'ego podeszła Ginny. Przytuliła się do niego i powiedziała, że wszystko będzie dobrze.On jednak nie chciał słuchać.Dręczyło go jedno, czego szukali śmierciożercy? Przez myśl przeszło mu wiele odpowiedzi, lecz tylko jedna wydawała się najbardziej prawdopodobna. "Pewnie chodzi im o książkę" pomyślał. Harry postanowił ją pilnować, bo kiedy czegoś szukają śmierciożercy nie może to być bez wartościowa rzecz, musiała mieć jakieś znaczenie. Z zamyśleń wyrwał go Ron, który wraz z Hermioną stał obok i przysłuchiwał się rozmowie.
-Harry, może domyślasz się czego mogli szukać? - zapytał.
-Niestety nie - skłamał chłopak.
-Proszę, aby zjawił się pan dziś w Dolinie Godryka i sprawdził czy nic nie zginęło - odezwał się szef Biura aurorów.
-Dobrze - odpowiedział mu Harry po czym pożegnał się z mężczyzną.
Nie zwracając uwagi na nikogo wbiegł po schodach na górę, do pokoju. Przebrał się w starszą szatę i wrócił na dół. W salonie czekała już Molly. Na jej twarzy malowała się troska. Pewnie dowiedziała się o włamaniu do domu Harry'ego.
-Harry a może pójdziesz po kolacji? - zapytała.
-Przepraszam pani Weasley ale chcę to mieć już za sobą - odpowiedział Harry.
-Idę z tobą - wtrąciła się Ginny.
-Ginny jest już późno - odpowiedziała surowo Molly.
-Mamo, mam już 16 lat - oburzyła się rudowłosa dziewczyna.
-No dobra - westchnęła pani Weasley zrezygnowana i skierowała się do kuchni.
-Jesteś pewna że chcesz ze mną iść - zapytał zaskoczony Harry.
-No pewnie - odparła Ginny.
Harry objął ją ramieniem i wyszli. Przeszli przez bramkę i teleportowali się. Ginny mocniej przytuliła się do niego. Nie czuła się najlepiej. Teleportowała się po raz pierwszy w życiu.  Harry spojrzał na nią z troską, jednak ona tylko odwróciła głowę i ruszyła w stronę domu. Po chwili już razem weszli do środka. Zastali tam dużą grupę aurorów i kompletny bałagan. Wszystkie szafki i szuflady były pootwierane a ich zawartość leżała na podłodze. Nie było miejsca, którego nie przeszukali śmierciożercy. Oniemiały Harry opadł na fotel. Po chwili podszedł do niego Robards wraz z Ginny. Wynikało z tego, że już rozmawiała z nim o tym co się tu stało.
-Ciesze się, że przybył pan tak szybko - powiedział mężczyzna.
-Wolałem mieć to już za sobą - odrzekł Harry.
Po krótkiej rozmowie Harry i Ginny poszli sprawdzić czy nic nie skradziono. Najpierw poszli do byłej sypialni rodziców Harry'ego. Potem przeszli do innych pokoi. Wszędzie był taki sam bałagan. Dziwne było tylko to, ze śmierciożercy nie zostawili żadnego niezwykłego śladu po sobie. 
-Harry, ja wiem, że skłamałeś gdy Ron zapytał cię czego mogli szukać - powiedziała Ginny gdy już skończyli.
-Czemu tak myślisz? - zapytał jak gdyby nigdy nic chłopak.
-Wiem kiedy kłamiesz, znam cię aż za dobrze - oburzyła się rudowłosa.
-Och, no dobra, podejrzewam ze szukali tej książki - wyjaśnił Harry.
-Ale czemu? - zapytała Ginny.
-Tego nie wiem, ale przypuszczam że niedługo się dowiemy - odrzekł Harry po czym poszli do Robardsa. 
Szef Biura Aurorów rozmawiał z małą grupą ludzi. Prawdopodobnie byli to aurorzy. Harry razem z Ginny podszedł do nich.
- Panie Robards, przejrzeliśmy wszystko i wydaje mi się że nic nie zginęło.
-W takim razie zostaje nam tylko kwestia „Proroka Codziennego” - powiedział poważnie mężczyzna.
-Myśli pan, że już wiedzą? - zapytała rudowłosa.
-Niestety wiedzą, pojawili się tu chwilę po nas - wytłumaczył Robards - zrobili kilka zdjęć. Była z nimi Rita Skeeter - dodał po chwili.
Harry na nazwisko dziennikarki wzdrygnął się. Rita Skeeter zawsze przedstawiała historię inaczej. Była też nie zarejestrowanym animagiem więc mogła dowiedzieć się wszystkiego. Robards udał, że nie widzi jego reakcji i kontynuował:
-Nie widziałem jednak jak się teleportowała.
-A może jest gdzieś niedaleko? - zapytał Harry
-Przeszukaliśmy teren i nikogo prócz mugoli tu nie było - odparł mężczyzna.
W tej samej chwili rozległ się kobiecy krzyk z łazienki. Wszyscy tam pobiegli. Okazało się że to krzyczała aurorka na widok żuka. 
-Przecież to tylko żuk - zaśmiał się inny auror.
-Niekoniecznie - powiedział Harry, który wyszedł z tłumu i skierował się ku insektowi. 
Wyczarował słoik i złapał go. Rzucił jakieś zaklęcie i po kilku chwilach ujrzeli Ritę Skeeter na miejscu żuka. Wszyscy byli zdziwieni jej obecnością, Robards wyparował na środek gdzie stali Harry i Rita. Sprawnymi ruchami wyczarował liny, które oplotły dziennikarkę. Podziękował Harry'emu i wyszedł. Za nim podążyli pozostali aurorzy. Została jedynie Ginny.
-Skąd wiedziałeś? - zapytała zaskoczona.
-Intuicja - odparł krótko i uśmiechną się.
Wziął ją za rękę i wyszli. Pożegnali się z aurorami i teleportowali się do Nory.Ginny uśmiechnęła się na jej widok. Humor od razu jej się poprawił. Podeszli do drzwi i nim zdążyli zapukać one otworzyły się na rozcież.
-Och, już jesteście, martwiliśmy się. Czemu tak długo was nie było? - zapytała Molly.
Oni nic nie odpowiedzieli tylko weszli do środka. W salonie siedzieli już wszyscy. Z ich twarzy można było odczytać strach.
-Ej co to za miny, przecież już jesteśmy - zaśmiał się Harry.
-Nie straszcie nas więcej - burknął Ron.
Po chwili wszyscy już wesoło rozmawiali. No oprócz George, który po śmierci brata rzadko się uśmiechał. Harry opowiedział im o tej historii z Ritą Skeeter. . Molly i Artur, który wrócił już z ministerstwa, spojrzeli na siebie po czym parsknęli śmiechem. Hermiona jednak siedziała jak wryta z szeroko otwartymi oczami.
-Mówisz serio? - zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Ron.
-Tak - odparł poważnie Harry - a już się bałem że coś o mnie znowu napisze - dodał.
-Teraz to już chyba nigdy nic nie napisze - odezwała się Hermiona.
-Oby tak było - westchnął Artur.
-A teraz chodźcie wszyscy na kolacje - powiedziała Molly.
-Ale jak to kolacje? - zapytał zdziwiony Harry.
-Nie chcieliśmy jeść bez was, no szybko, szybko - oparła pani Weasley.
Wszyscy udali się do kuchni po czym usiedli przy stole. Harry i Ginny usiedli obok siebie. Na końcu stołu siedział Artur i czytał "Proroka Codziennego". Po skończonym posiłku wszyscy udali się do swoich pokoi. Harry opadł na łózko. Ron zrobił to samo.
-To był  dzień - westchnął rudowłosy.
-Prawda, ale wiem chociaż że jutro nic o mnie nie będzie w gazetach - powiedział trochę weselszy Harry.
Było już późno. Dochodziła godzina 22. Harry i jego przyjaciel rozmawiali jeszcze przez dłuższy czas po czym Ron poszedł spać. Harry próbował zrobić to samo ale nie mógł zasnąć. Najciszej jak potrafił wymknął się z pokoju. Skierował się do  Ginny tak aby nikogo nie obudzić. Niestety dochodząc do drzwi usłyszał  jak otwierają się inne. Wtedy ujrzał George'a. Z jego twarzy mogło się wyczytać zdziwienie.
-Co ty tu robisz? - zapytał Harry'ego -pewnie idziesz do mojej siostry - dodał już lekko rozbawiony nie czekając na odpowiedź.
-Możliwe - bąknął zmieszany chłopak.
-Spokojnie, nie wygadam się, ale chodź na chwilę.- odpowiedział George.
-A o co chodzi? - zapytał się Harry wchodząc za rudowłosym do pokoju.
-Sprawdziłem dokładnie te książkę którą przyniósł ci Stworek. Jak cię nie było, poszedłem do ojca Luny. Opowiedział mi trochę o niej. Jest to książka o wrotach umarłych. Na początku Lovegood nie chciał mi uwierzyć, że mamy tę książkę, ale Ron mi ją przyniósł z waszego pokoju i mu ją pokazałem. Jedynym sposobem na otworzenie jej jest znalezienie naszyjnika w kształcie trójkąta i włożenie go we wgłębienie. Niestety nie wiadomo gdzie się on znajduje. Trzeba będzie się dowiedzieć więcej na ten temat - wyjaśnił George.
-Wiemy chociaż to - powiedział Harry po czym ruszył do wyjścia.
Gdy stał już w drzwiach spojrzał pytająco na rudowłosego chłopaka. Ten tylko machnął ręką na znak że nic nie powie. Harry podszedł do właściwych drzwi. Jednak gdy już je otwierał usłyszał z kuchni czyjeś kroki. Najszybciej jak mógł pobiegł do swojego pokoju. "I znowu mi ktoś przeszkodził" westchnął zły.  Położył się na swoim łóżku. Zasnął od razu. Śniła mu się Ginny. Nie był to przyjemny sen. Ginny była ubrana w brudną, podartą koszulę sięgającą do kolan. Nie miała na sobie nic poza tym. Klęczała nad kimś w jaskini. Nie widział dokładnie jak wygląda osoba leząca przy niej, bo wszystko było zamazane oprócz dziewczyny. Na zakrwawionej twarzy Ginny malowała się rozpacz. Chciał do niej podejść, lecz nie mógł się ruszyć. Krzyczał jej imię, ale ona go nie słyszała. Potem mignęło światło i pojawiły się dwie postacie. Harry nie mógł rozpoznać kto to był , bo obudził się. Promienie słoneczne przedzierały się już przez zasłony. Leżał na podłodze. Nad nim stał Ron ze szklanką. Harry zorientował się że jest mokry.
-Czemu ja jestem mokry? - zapytał zdziwiony.
-Nie mogłem cię w żaden inny sposób obudzić- wytłumaczył rudowłosy - miotałeś się po podłodze i krzyczałeś imię mojej siostry.
W tym samym czasie do pokoju weszła Ginny wraz z Hermioną i Molly.  Rudowłosa dziewczyna natychmiast znalazła się obok Harry 'ego. Pomogła mu wstać. Chłopak podziękował jej i usiadł na swoim łóżku.
-Jesteś strasznie blady- szepnęła po dłuższej chwili milczenia.
-To nic takiego, po prostu straszny sen - odpowiedział czarnowłosy.
-Harry potrzebuje spokoju, natychmiast wyjdźcie z pokoju. Ty Ginny możesz zostać,jeśli tylko Harry się zgodzi - powiedziała pani Weasley - Harry, kochaneczku chcesz herbaty? - zapytała z troską.
-Nie dziękuję - powiedział po czym chwycił za rękę Ginny która już kierowała się do wyjścia.
-Zostań, proszę- szepnął tak, że tylko ona go usłyszała.
Rudowłosa dziewczyna usiadła obok niego na łóżku.Po chwili byli już sami. Harry przysunął się do niej i ją pocałował. Siedzieli w pokoju jeszcze dłuższy czas po czym zeszli do kuchni. Na stole czekał na nich posiłek. Nie było tam nikogo tak samo jak w salonie. Dochodziła godzina 12. Przy talerzu Ginny leżała karteczka.

      Poszliśmy wszyscy do ojca Luny Lovegood. Jak zjecie to dołączcie do nas.

Zjedli w pośpiechu po czym wyszli z domu. Szli trzymając się za ręce. Promienie słońca grzały niemiłosiernie. Przeszli za wzgórze i ujrzeli swój cel. Dom Lovegoodów wyglądem przypominał wielki, czarny cylinder tudzież wieżę z figur szachowych. Ogrodzenie i brama były w bardzo złym stanie, a ścieżka prowadząca do domu zarośnięta magicznymi roślinami. Był to bardzo dziwny dom. Harry był tu kiedyś, gdy chciał się  dowiedzieć o insygniach śmierci. Ojciec Luny też jako jedyny popierał go, gdy Harry'ego uważano za oszusta kiedy mówił, że Voldemort powrócił. Harry pamiętał te czasy aż za dobrze. Podeszli do drzwi i zapukali. Otworzyły się one natychmiast. Stała w nich Luna z Nevill'em. Luna była ubrana w skromną brzoskwiniową sukienkę i pantofelki na płaskiej podeszwie. Wyglądała pięknie. Uroku dodawał jej też długi warkocz zwisający na plecach. Nevill był ubrany w typową szatę czarodzieja. Jednak coś się w nim zmieniło. Nie był już takim niezdarą jak w Hogwarcie. Można by powiedzieć, że wydoroślał. Luna zaprosiła gestem przyjaciół. 
-Cześć - przywitali się.
-Cześć - odpowiedział Nevill, a Luna pomachał ręką na znak, że się wita.
Harry i Ginny spojrzeli na siebie zdziwieni. Nevill widząc ich zaskoczenie od razu im wyjaśnił o co chodzi. Gdy Luna spacerowała z nim ostatnio po lesie spotkali jakieś nieznane im owady. Było ich bardzo dużo i rzuciły się na nich. Lunę pogryzły najwięcej. Trafiła do św. Munga. Tam podali jej antidotum. Wszystko zaczęło powoli wracać do normy. Jednak głos odzyska najpóźniej, bo najwięcej ugryzień było w okolicach gardła. Ginny przytuliła przyjaciółkę na pocieszenie i razem dołączyli do reszty.Artur wziął dziś wolne, więc  i jego nie zabrakło. Wszyscy rozmawiali, śpiewali i tańczyli. Gdy zapadł zmrok przenieśli się do ogrodu i wyczarowali lampiony. Trwało to dopóki nie wybiła północ. Wtedy Weasley 'owie, Harry i Hermiona wrócili do Nory. Od razu poszli do swoich łóżek. Tylko Molly siedziała w kuchni. Myślała o Charlie'm. Miał wrócić już wczoraj , a jeszcze go nie ma. Martwiła się. Spojrzała na zegar rodzinny. Jego wskazówka znajdowała się na szkoła, więc pewnie coś go tam zatrzymało. "Jak jutro nie wróci, wyślę tam list" pomyślała po czym zaparzyła sobie ziół na uspokojenie i poszła spać.


***

Następnego dnia Ginny wstała dość wcześnie. Spojrzała na swoją przyjaciółkę, która spała w tym samym pokoju. Hermiona jeszcze się nie obudziła. Rudowłosa wyjrzała przez okno. Zapowiadał się piękny dzień. Szybko wstała i ubrała się. Poszła do łazienki uczesać włosy. Wtedy usłyszała ziewnięcie dobiegające z pokoju. Wróciła i zobaczyła Hermionę, która się przeciągała.
-Dzień dobry - przywitała się rozpromieniona Ginny.
-Dzieeeeń dooooobryy - odpowiedziała zaspana przyjaciółka ziewając po raz kolejny - co ty taka wesoła? - zapytała po chwili.
Ginny tylko wzruszyła ramionami po czym wróciła do łazienki. Trochę jej zajęło nim ułożyła swoje rude, piękne włosy. Zeszła do salonu. Siedział tam już Harry. Gdy tylko ją zobaczył podszedł do niej i ją pocałował. Odwzajemniła ten pocałunek. Całowali się długo i namiętne, lecz tę chwile przyjemności przerwał im George.
-Proszę nie w miejscu publicznym - zaśmiał się rudowłosy chłopak wchodząc do kuchni.
Harry westchnął i spojrzał na Ginny. Ta jedynie uśmiechnęła się. Chwyciła jego rękę i poszła do kuchni za bratem. Pani Weasley była w ogrodzie, ale na stole czekało już śniadanie. Artur natomiast poszedł do ministerstwa. Harry zjadł najszybciej jak mógł.  Ginny tak samo. Gdy tylko wstali od stołu przez okno wleciała płomykówka z nowym "Prorokiem Codziennym". Chłopak zapłacił sowie i ta odleciała. Ginny rozłożyła gazetę i natychmiast opadła na krzesło. Nie mogła nic z siebie wydusić.
-H-harry powinieneś t-to zobaczyć - jąkała się.
-Ale o co chodzi? - zapytał Harry po czym zamilkł widząc pierwszą stronę.

Włamanie do Harry'ego Pottera
4 maja w Dolinie Godryka miało miejsce włamanie do domu sławnego Wybrańca. Szef Biura Aurorów twierdzi, iż to byli śmierciożercy. Jednak czego mogli szukać w domu Harry'ego Pottera? Czyżby coś ukrywał? Każdy z nas twierdzi, że skoro Harry Potter pokonał Sami-Wiecie-Kogo to jest najpotężniejszym czarodziejem. Jednakże nie potrafi nawet dobrze zabezpieczyć swojej posiadłości.  Wiemy, że w tym samym czasie kiedy to się wydarzyło, Wybraniec znajdował się na ulicy Pokątnej wraz z przyjaciółmi, swoją dziewczyną Ginewrą Weasley i jej rodziną. Z domu nie zginęła żadna rzecz, podejrzewamy więc, iż Wybraniec zabrał ją ze sobą. Od tamtej pory nie pokazuje się już w swoim domu. Aktualnie mieszka u Weasley'ów. Nie wiadomo tez co się dzieje z domem na Grimmauld Place. Więcej na stronie nr. 23 ->

Harry ze złości cisnął gazetą w stół. Nie chciał czytać dalej, nie obchodziło go co napisała ta stara jędza. Miał ochotę ją udusić. Nie spojrzawszy na Ginny wyszedł na zewnątrz. Chciał być sam, więc poszedł na długi spacer. Rozmyślał nad złapaniem Rity i jej artykule. Dręczyło go pytanie jakim cudem uniknęła kary. Po drodze wpadł na Charlie'go.
-Och, cześć Charlie - przywitał się Harry.
-Cześć, przyszedł "Prorok" zgadza się? - zapytał rudowłosy.
-Tak, skąd wiedziałeś? - zdziwił się Harry.
-Wywnioskowałem to z twojej miny, też dostałem ten numer - powiedział spokojnie Charlie.
Harry nic nie odpowiedział tylko poszedł dalej. Natychmiast jednak zawrócił i dogonił Charliego. Przypomniała mu się jedna ważna rzecz.
-Charlie, w jakim stanie jest ściana z drzwiami do pokoju życzeń? - zapytał rudowłosego.
-Hmmm... jest odcinek ściany który został nie tknięty - odpowiedział po krótkim zastanowieniu się - a czemu pytasz?
-To nic ważnego - odparł Harry po czym ruszył w przeciwnym kierunku unikając zbędnych pytań ze strony brata jego najlepszego przyjaciela. 
W tym samym czasie Ginny siedziała w salonie z Hermioną. Obie były zdziwione artykułem dziennikarki. Rudowłosa była przecież świadkiem jak Skeeter zabierał Robards z Doliny Godryka. Po pewnym czasie dołączył do nich Ron. Gdy zobaczył "Proroka" aż przeklął. 
-Ron! - skarciła go Molly która w tej samej chwili wróciła z ogrodu. 
-No co?  Widziałaś dzisiejszego "Proroka"? - oburzył się chłopak
-A co takiego tam napisali? - zapytała jak gdyby nigdy nic.
Hermiona dała jej gazetę. Molly przeczytała pierwszą stronę.
-Ale przecież to nic takiego - powiedziała spokojnie.
-Przeczytaj dalej - odparła bezbarwnym głosem Ginny.
Molly przewróciła strony i aż krzyknęła. Artykuł był na całą stronę. Nie obeszło się też bez nawiązania do wojny w Hogwarcie. Na samym końcu było zdjęcie zmarłego Freda i innych poległych w tym Lupina, i Tonks. Pod nim był opis "Przez słynnego Wybrańca ucierpieli jego najbliżsi ". 
-Ona nie ma serca! - krzyknęła Molly - przecież to nie jego wina. Harry to widział? - zapytała.
Ginny pokręciła przecząco głową.
-Harry wyszedł, gdy tylko zobaczył pierwszą stronę, nie chciał czytać dalej - wytłumaczyła rudowłosa.
-Może to i lepiej - odparła spokojnym tronem Molly i wyszła do kuchni - widzieliście George'a? - zapytała w drzwiach.
-Nie, pewnie siedzi w swoim pokoju - powiedział Ron.
-Proszę was, nie pokazujcie mu gazety - poprosiła z troską Molly.
Harry wrócił do Nory dopiero na obiad. Był jedynym, który się nie odzywał przy posiłku. Każdy chciał wiedzieć co się dzieje w Hogwarcie. Charlie powiedział wszystko co wiedział. Wynikało z tego, że została zniszczona wieża Gryffindoru i wieża astronomiczna. Lochy były prawie nie naruszone, ale za to najbardziej ucierpiał parter i drugie piętro. Po obiedzie wrócił Artur.
-Co tak wcześnie - zapytała Molly.
-Zwolniłem się, wiecie że Skeeter uciekła? - oparł pan Weasley.
Ginny dała ojcu "Proroka Codziennego".
-Ojej, tak szybko zdążyła napisać artykuł - zdziwił się - przecież dopiero w nocy zorientowano się ze jej nie ma w ministerstwie.
Nikt się nie odezwał. George spojrzał na wszystkich ze zdumieniem. Tylko on nie widział jeszcze dzisiejszego "Proroka Codziennego". Molly szybko podeszła do Artura i wyrwała mu gazetę z rąk. Szepnęła mu coś do ucha po czym uśmiechnęła się do reszty i wyszła do ogrodu. Resztę popołudnia Harry, Ginny, Hermiona i Ron spędzili w salonie. Harry'emu poprawił się nieco humor.  Rozmawiali o chwilach spędzonych w Hogwarcie i jego odbudowie. W radiu leciała cicho jakaś piosenka, którą pani Weasley często nuciła. Chwilę potem przyszedł George.
-Możecie mi powiedzieć co takiego było o dzisiejszym "Proroku"?- zapytał.
-Eee... nooo...- zaczęła Ginny nie wiedząc co powiedzieć.
-George, chodź tu do mnie, pomożesz mi odgnomić ogród - uratowała ją z opresji Molly.
-Ech, no dobra - westchnął  rudzielec i wyszedł.
-Czemu mu nie powiedziałaś? Przecież Skeeter napisała tylko o mnie -powiedział Harry, gdy jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi dodał - czy ja o czymś nie wiem?
-Harry - zaczęła Hermiona - nie chcieliśmy abyś to zobaczył - przywołała gazetę i mu pokazała cały artykuł.
-Rozumiem - szepnął gdy zobaczył zdjęcie.
-Harry, a może pójdziemy na spacer? Jest ładna pogoda, dobrze nam to zrobi - zaproponowała Ginny.
-Może i masz racje - odrzekł chłopak.
Harry wziął z rękę Ginny i wyszli.
-Mam trochę lepszy pomysł, ale musisz zamknąć oczy -  powiedział zielonooki.
-Ale...- rudowłosa chciała zaprotestować.
-Zaufaj mi - nalegał Harry.
Ginny zamknęła oczy. Przeszli przez bramkę. Harry sprawdził czy jego dziewczyna nic nie widzi, po czym teleportowali się. Lekki wiatr owiał  im twarze. Stąpali po miękkim piasku. W oddali było słychać uspokajający szum wody. Ginny otworzyła oczy. Spojrzała na Harry'ego, ten jedynie uśmiechnięty patrzył się w dal i podziwiał otoczenie. Rudowłosa rozejrzała się. Znajdowali się na rozległej plaży a przed nimi rozciągało się morze. Na tle zachodzącego już słońca pływały żaglówki. Dziewczyna puściła rękę Harry'ego i podeszła bliżej wody. Zdjęła buty i zamoczyła stopy. Woda nie była zimna. Po chwili przy jej boku znalazł się zielonooki. Objął ją w pasie i namiętnie pocałował. Ginny odwzajemniła pocałunek, chciała aby ta chwila trwała wiecznie. Stali tak jeszcze przez pewien czas. Harry wyczarował koc i usiedli na nim w objęciach. Podziwiali piękny zachód słońca.
-Pięknie tu - westchnęła Ginny - gdzie my jesteśmy?
-Sam nie wiem, widziałem to miejsce kiedyś na zdjęciu w mugolskiej gazecie. Pomyślałem że ci się spodoba - odpowiedział chłopak.
Siedzieli tak kilka godzin rozmawiając, bawiąc się na nawet ochlapując wodą. Brakowało im takich chwil jak ta. Dawno nie byli tak szczęśliwi. Gdy zrobiło się zimno Harry wyczarował płaszczyk Ginny i wrócili do domu.  W kuchni czekała na nich Molly z kolacją.
-Och, już jesteście. Siadajcie i jedzcie, pewnie jesteście głodni - powiedziała.
-Dziękujemy pani Weasley - odparł chłopak.
Po zjedzonej kolacji poszli do salonu. Byli sami. Ginny usiadła Harry'emu na kolanach i wtuliła się w niego. On pocałował ją w czoło i oparł brodę na jej głowie. Rozmawiali przez chwile, po czym Ginny zasnęła jak niemowlę zmęczona po całym dniu. Harry objął ją mocniej i podniósł się. Nie była ciężka, wręcz przeciwnie. Delikatnie, aby jej nie obudzić wspiął się po schodach. N górze spotkał Rona. 
-Co się stało?! - zapytał przerażony rudzielec.
-Mógłbyś ciszej? Ginny śpi - warknął Harry.
Ron już się nie odezwał tylko zszedł na dół. Harry natomiast niosąc Ginny na rękach skierował się do jej pokoju. Z trudem otworzył drzwi. Gdy jednak wszedł Hermiona, która siedziała w środku aż podskoczyła z przerażenia widząc swą przyjaciółkę.
-Czyście wszyscy powariowali? Przecież ona tylko śpi - powiedział cicho chłopak.
Położył ją na łóżku i okrył dokładnie kocem. Na koniec pocałował ją w policzek i wyszedł.

środa, 23 stycznia 2013

4. Tajemnica książki

Następnego dnia Harry obudził się w południe. Sięgnął po okulary i rozejrzał się po pokoju. Rona nie było w łóżku. Harry wstał i przebrał się. Po 5 minutach drzwi do pokoju otworzyły się i wszedł Ron.
-Cześć stary, widzę że już wstałeś - przywitał się rudowłosy chłopak z przyjacielem
-Czemu nikt mnie nie obudził? - zapytał się Harry
-Chcieliśmy, ale Ginny nam zabroniła, gadała że musisz się wyspać i takie tam, a potem wcięła się mama i przyznała jej racje - wytłumaczył mu Ron
-Dobra tam - westchnął Harry - idziesz? - zapytał się jeszcze Rona wychodząc
-Tak ale poczekaj chwilę, wróciłem tylko po inną szatę - powiedział rudzielec - idę z Hermioną na spacer - dodał widząc pytające spojrzenie Harry'ego.
-Tylko się pośpiesz - odrzekł mu chłopak
 -Już, możemy iść - powiedziawszy to, wyszedł za Harry'm.
Zeszli na dół, w salonie czekała już Hermiona. Ron wziął ja za rękę i wyszli. Harry udał się do kuchni. Siedziała tam Molly.
-Dzień dobry pani Weasley - przywitał się grzecznie Harry
-Witaj Harry, siadaj zaraz ci podam śniadanie - mówiąc to wskazała jedno krzesło.
Harry usiadł i po chwili stał przed nim talerz z tostami i szklana soku z dyni. Zjadł najszybciej jak mógł. Chciał porozmawiać jeszcze z George'iem przed wyjściem na Pokątną.
-Pani Weasley, gdzie jest George? - zapytał się Harry.
-W ogrodzie razem z Ginny - powiedziała Molly
-Dziękuje - odpowiedział Harry po czym wbiegł do pokoju i zaczął szukać książki.
Nie mógł jej znaleźć.  Zrezygnowany Harry usiadł na łóżku i zaczął rozmyślać gdzie ją ostatnio położył. Przestudiował wszystko co robił po przybyciu do Nory. Najpierw wypił herbatę i zjadł obiad. Potem wszedł do pokoju, zostawił rzeczy i usiadł na łóżku.Następnie wraz z Ronem wrócił do salonu i rozmawiał z Ginny. Razem z nią siedział przez godzinę w salonie i jak wrócił do pokoju, wziął książkę do ręki i oglądał ją. Przypominał sobie wszystko po kolei, niestety nie pamiętał gdzie ją zostawił. Rozmyślając tak położył się na plecach na łóżku. Gdy to zrobił poczuł coś twardego pod sobą. Wstał i odsuną kołdrę. Leżała tam ta książka, że też na to nie wpadł. Przecież dziś rano też ją oglądał i jak wrócił Ron to rzucił ją na łóżko. Nie rozmyślając dłużej chwycił ją i pobiegł do ogrodu. George siedział na kocu i czytał jakąś książkę. To było dziwne zachowanie, jeszcze nigdy nie widział George'a z książką w ręku. Podszedł bliżej. Nigdzie nie było widać Ginny. George oderwał się od czytania i spojrzał na Harry'ego. W jego oczach było jeszcze  widać smutek po stracie brata.
-O Harry, siadaj  - powiedział George
-Dzięki, to jest ta książka o której pisałem - mówiąc to Harry dał mu ja do ręki.
-Jest jakaś dziwna - powiedział George oglądając książkę.
Książka była niewielka, ale za to gruba. Cała była zielona z pozłacanymi brzegami i rogami. Nie było żadnego tytułu na niej. Na okładce widniał tylko pewien znak. Przedstawiał on śmierć i człowieka stojących przy jakiejś bramie. Wyglądało jakby walczyli ze sobą. Natomiast z bramy wystawała czyjaś głowa która przyglądała się wszystkiemu.
-Skąd ją masz? - zapytał po chwili.
-Stworek mi ją przyniósł - odrzekł Harry - ale nie wiem jak ją otworzyć
-Ja też nie, jest zamknięta na coś w rodzaju zamka, ale nie widać dziurki na klucz. Jest jedynie wgłębienie w kształcie trójkąta - stwierdził George
-Cześć wam - podeszła Ginny i usiadł obok Harry'ego - co tam macie? - zapytała
-Nic takiego - odpowiedział jej Harry chowając książkę
-Przecież widzę że coś chowasz - oburzyła się dziewczyna.
Harry wiedząc że jej się nie da oszukać pokazał jej książkę. Reakcja Ginny była natychmiastowa. Była strasznie zdziwiona, aż odjęło jej mowę.
-Ja już taką widziałam, ale dużo większą - powiedziała gdy już mogła mówić
-Co? - prawie krzyknęli chłopcy
-Gdzie? - zapytał Harry.
-W pokoju życzeń, po bitwie - odpowiedziała rudowłosa.
-Ale jak ty się tam dostałaś? - zapytał zdziwiony George.
-Normalnie, ściana z drzwiami była nienaruszona. No i weszłam do małego pokoiku, po środku stał stolik z większą wersją tej książki. Było takie same zamknięcie, ale sama księga była przykuta łańcuchami - opowiadała Ginny - i na ścianach wisiały pergaminy, ale gdy do nich podeszłam to nie mogłam nic przeczytać , bo litery się mieszały i układały "Nie teraz , przyjdź potem" czy coś takiego.
Chłopcy słuchali uważnie. Gdy Ginny skończyła, nie mogli uwierzyć w to co usłyszeli. Spojrzeli na siebie zdziwieni. 
-Ginny... - zaczął Harry - ale to chyba niemożliwe, żeby ocalała jedna ściana. Wszystko było zburzone jak chodziłem po Hogwarcie z Ronem i Hermioną.
-Dziś wieczorem wraca Charlie, on nam wszystko wyjaśni - wtrącił się George.
Siedzieli jeszcze tak przez parę chwil rozmawiając o tej dziwnej księdze i jej mniejszej replice. Gdy już wracali do domu spotkali Rona i Hermionę. Pokazali im książkę i zapytali czy coś o niej wiedzą. Hermiona na jej widok przeraziła się.
-H-harry, skąd ją masz? - powiedziała po chwili.
-Stworek mi ją przyniósł - odpowiedział spokojnie chłopak udając, że nie widzi przerażenia przyjaciółki - wiesz coś o niej? - zapytał
-T-ten rysunek, on przedstawia wrota umarłych - szepnęła 
-Skąd to wiesz? - zapytała Ginny.
-Czytałam kiedyś książkę w Hogwarcie, to było bardzo dawno temu, chyba na 1 roku i była wzmianka o tym.
-Więc trzeba będzie się tam wybrać - powiedział George - oczywiście po tym jak Hogwart zostanie odbudowany - dodał.
-Dzieciaki, chodźcie na obiad - krzyknęła z kuchni Molly
Wszyscy bez słowa, weszli do domu. Usiedli przy stole i po chwili przed nimi stały półmiski z jedzeniem. Pani Weasley poinformowała tylko, że na Pokątną pójdą o godzinie 16. Po obiedzie Ginny z Hermioną zostały aby pomóc posprzątać w kuchni a chłopcy poszli na górę. Harry przypomniał sobie o odbudowie Hogwartu. Gdy wszedł do pokoju wziął pergamin i pióro. W pośpiechu zaczął pisać list do McGonagall, że zgłasza się do odbudowy szkoły. Hogwart był dla niego jak drugi dom, przeżył tam wiele wspaniałych lat. Do tej pory jeszcze pamiętał jak Hagrid mu powiedział , że jest czarodziejem. Harry skończywszy pisać list, zorientował się że zostawił sowę w domu. Postanowił pożyczyć od Rona Świstoświnkę.
-Ron, pożyczysz mi swoją sowę, chcę wysłać list do McGonagall? - zapytał Harry
-No pewnie, przy okazji  ja wyślę swój  i Hermiony - odpowiedział rudowłosy chłopak
-A Ginny ? - zdziwił się George
-Ona zapisała się od razu, jeszcze przed tobą - wytłumaczył Harry.
Ron zawołał sowę. Świstoświnka od pewnego czasu stała się spokojniejsza. Nie skakała już podekscytowana na każde zawołanie. Jednak obrażała się jak jakiś list miała dostarczyć inna sowa. Ron dał jej listy i kazał zanieść do dyrektorki Hogwartu. Chłopcy odprowadzili ją wzrokiem zanim zniknęła w oddali, po czym wzięli szaty i zeszli na dół. Za chwilę mieli iść na Pokątną. W salonie czekała już Molly i trzymała w ręku kubeczek z proszkiem fiu. Nie było tylko Ginny i Hermiony.
-Ginny, Hermiono, chodźcie już - zawołała pani Weasley
-Już idziemy mamo - odpowiedziała z góry Ginny
Po 5 minutach  wszyscy byli już gotowi. Pierwsza szła Ginny z Harrym.Weszli do kominka, a chłopak wziął w rękę trochę proszku fiu i krzykną " na Pokątną". Rozpalił się zielony płomień i dwójki ludzi już nie było. Pozostali zrobili to samo. Gdy już wszyscy pojawili się na Pokątnej ruszyli do Banku Gringotta, aby Harry mógł wziąć pieniądze.

***

Nagle na ulicy Pokątnej pojawili się trzy postacie w czarnych szatach i maskach. Byli to śmierciożercy. Widocznie po śmierci Voldemorta aurorzy nie zdołali wszystkich wyłapać. Ukryli się w jakimś ciemnym zaułku i śledzili Harry'ego.
-Dołohow, Avery wiecie co macie robić? - zapytał jeden z nich, był to Rookwood
-Jasne - odpowiedział mu Avery
-To idźcie już, ja będę pilnował tego Pottera - mówiąc to rzucił na siebie zaklęcie kameleona i wyszedł z ukrycia
-Nie rozumiem po co w ogóle Malfoy'owi ta książka - powiedział Dołohow
-Ja też nie,wiesz gdzie dokładnie jest dom tego Pottera ? - zapytał Avery 
-Tak, byłem tam niedawno, niestety mnie usłyszał i rzucił zaklęcia ochronne na dom - odrzekł drugi śmiercożerca.
Po chwili teleportowali się do Doliny Godryka. Odnaleźli dom i Avery paroma machnięciami różdżki złamał zaklęcia które rzucił  Harry. Bez namysłu weszli do środka i zaczęli przeszukiwać budynek. Po nieudanych próbach odnalezienia książki odezwał się Avery:
-Jesteś pewien, że Potter ją ma? 
-Tak, widziałem ją u niego, gdy tu byłem. Głupiec nie sprawdza czy ktoś go nie śledzi - zaśmiał się Dołohow.
-Pewnie ją zabrał do tych zdrajców krwi - zauważył Avery.
Upewniwszy się że na pewno nie ma książki w domu teleportowali się z powrotem na Pokątną. Szybko znaleźli Pottera, a gdzie Harry tam też i trzeci śmierciożerca. 
-Avery, Dołohow co wy tu robicie? Mieliście przecież wracać z książką do Lucjusza - syknął Rookwood który zdjął z siebie zaklęcie.
-Nigdzie jej nie ma, przeszukaliśmy cały dom - odpowiedział Dołohow 
-Wracamy - rozkazał Rookwood
Na te słowa trzej śmierciożercy teleportowali się, by złożyć raport Lucjuszowi Malfoy'owi. Kryjówka śmierciożerców mieściła się na niezamieszkałej, mugolskiej ulicy. Stary dwór otoczony był z pozoru zwykłym, wysokim żywopłotem. Jednak za nim roztaczał się ogród z magicznymi roślinami. Podwórze było ogromne. Mugole rzadko tamtędy przechodzili, gdyż samo spojrzenie na ten widok wywoływało przerażenie. Drzewa rosnące wokół domu były ogołocone z liści. Śmierciożercy wybrali to miejsce, bo nikt by ich tu nie szukał. Dobrze wszyscy wiedzą, że oni nienawidzą mugoli, a co dopiero mieszkać wśród nich. 

***

-Pani Weasley, do którego sklepu pójdziemy? - zapytał Harry gdy wyszli z banku.
-Zobaczysz - odpowiedziała mu krótko Molly.
Długo szli Pokątną. Mijali po drodze dużo sklepów. Większość z nich była jeszcze pozabijana deskami. Najwyraźniej właściciele ich albo boją się jeszcze pokazać, albo zginęli w bitwie. Dotarli do małego sklepiku. Szyld był zniszczony tak, że nie można było odczytać nazwy. Weszli do środka. Gdy tylko to zrobili rozbrzmiały małe dzwoneczki przyczepione do drzwi. W środku sklep był ogromny, zadbany i pełno w nim było klientów. Pod ścianami stały półki z towarem a na środku wielka fontanna. Na półkach leżały przeróżne rzeczy, od małych przypominajek po duże czarodziejskie skrzynki. Na drugim końcu sklepu były jeszcze jedne drzwi. Cała rodzina Weasley'ów udała się ku nich, więc Harry zrobił to samo. Pokój za drzwiami był niewiele mniejszy od poprzedniego. Aż trudno uwierzyć że to wszystko znajduje się w małym sklepiku, z zewnątrz wyglądającym okropnie. Jednak w tym pokoju znajdowały się same proszki różnego rodzaju. Pani Weasley podeszła do lady. Stał za nią młody, przystojny blondyn. 
-Po proszę proszek fiuu dla tego młodego człowieka - powiedziała Molly wskazując na Harry'ego.
-Oczywiście, zaraz przyniosę - odpowiedział sprzedawca.
Po chwili wrócił z różnymi proszkami o różnych barwach. Rozłożył je wszystkie na ladzie. 
-Mamy szeroki wybór, ten - powiedział wskazując na niebieski - pali się na niebiesko i wydziela przyjemny zapach, natomiast ten - tym razem pokazał purpurowy - dużo mniej brudzi.
-Dziękujemy, ale najlepszy będzie zwykły - przerwała mu Molly
-Ależ oczywiście, proszę chwilę zaczekać, pójdę po niego - powiedziawszy to wyszedł na zaplecze.
-Zwykły jest najlepszy i najtańszy, nigdy się nie nabieraj na takie kłamstwa typu że dany proszek mniej brudzi - szepnęła do harry'ego pani Weasley
Harry kiwnął głową. Pięć minut później  blondyn wrócił już z kubkiem szarego proszku.
-1 galeon - powiedział
Harry wyjął sakiewkę i mu zapłacił. Jeszcze raz rozejrzał się po sklepie, wziął proszek i wyszedł. Nim wrócili do Nory odwiedzili jeszcze Centrum Handlowe Eeylopa . Kupili tam przysmak dla sów. Dziewczyny chciały odwiedzić jakiś nowy sklep z szatami ale było już późno. Wrócili do domu po zachodzi słońca. Nora pięknie prezentowała się na tle gwiazd. Harry od dawna uważał ten dom  jako kryjówkę przed wszystkimi problemami, traktowano go w nim jako członka rodziny. Weszli do środka i Molly zaczęła przygotowywać kolację. Reszta udała się do salonu. Nagle w kominku rozpalił się zielony ogień i wyłoniła się z niego głowa mężczyzny. Był on w średnim wieku .
-Dobry wieczór, czy zastałem tu Harry'ego Pottera? - odezwał się mężczyzna.
Wszyscy podskoczyli ze strachu. Zanim zorientowali się o co chodzi, Harry podszedł do kominka.
-Nazywam się Gawain Robards i jestem szefem biura aurorów, mam panu przekazać, że dziś po południu do pańskiego domu było włamanie śmierciożerców. 

sobota, 19 stycznia 2013

3. Znowu razem


 Dochodziła godzina 15. Ginny posmutniała jeszcze bardziej." Gdzie jest Harry? Może on w ogóle nie przyjdzie?" Hermiona która aż za dobrze znała swoją przyjaciółce, po jej minie od razu odgadła co ją gnębi. 
-Ginny... on na pewno przyjdzie - zapewniła Hermiona przyjaciółkę
-A jeśli nie ? - zapytała Ginny
-Znam Harry'ego, to mój najlepszy przyjaciel i wiem że nigdy by nikogo nie oszukał w takiej sprawie. Jak powiedział że przyjdzie to tak będzie - powiedział Ron
-Cześć, co wy tu tak siedzicie? - zapytał George który właśnie wrócił ze spaceru, nadal miał smutną minę.
-O jesteś już - powiedziała Ginny - to list do ciebie - dodała po chwili.
-Od kogo? - zapytał zdziwiony chłopak, bo od dawna nie dostał żadnego listu.
-Nie wiem, sam zobacz - odparła rudowłosa.
George otworzył list i zaczął czytać. Ron zajrzał na niego przez ramię brata.
-To od Harry'ego - prawie krzykną
-Jak to? - zapytała zaskoczona Ginny
-No tak to, sama zobacz - George podsunął jej list

          Drogi George'u

Dziś Stworek przyniósł mi pewną książkę, ale nie mogę jej otworzyć. Czy dałbyś rade to zrobić? Wiem że ty i świętej pamięci Fred potrafiliście wszystko, więc zwracam się z tym do Ciebie. Wezmę ją ze sobą do Nory, wtedy będziesz mógł ją dokładnie obejrzeć. 

 Harry
PS. Pozdrów wszystkich.

-A mówiłam ci, że na pewno będzie? - zapytała Hermiona swoją przyjaciółkę
-Mówiłaś, mówiłaś i co? Nawet o mnie nie wspomniał  - oburzyła się Ginny - Ale chwileczkę, ja tez dostałam list - dodała po chwili, po czym pobiegła na górę do swojego pokoju.
List leżał tam gdzie go położyła. Bez namysłu chwyciła go i zbiegła na dół do kuchni. Gdy już tam dotarła szybko go otworzyła. Nie mogła uwierzyć w to co przeczytała.

            Kochana Ginny

Spóźnię się, więc nie martwcie się o mnie. Przyjdę do Was około godziny 17. Tak chce Cię znów zobaczyć. Nie mogę o niczym innym myśleć. Kocham Cię.
Harry

Ginny pokazała list Hermionie, a ta tylko się uśmiechnęła. Hermiona cały czas pocieszała przyjaciółkę, że Harry o niej nie zapomniał . A ten list był najlepszym dowodem tego. Była godzina 15 30. Do kuchni weszła pani Weasley. Oczy miała czerwone i napuchnięte, pewnie już nie wytrzymała i się rozpłakała. Kto by nie płakał po śmierci syna? Spojrzała na zegarek i zapytała:
-Kiedy będzie Harry?
-O 17, przysłał list - odpowiedziała jej Ginny
-W takim razie wezmę się za gotowanie - odparła Molly - dziewczynki pomóżcie mi w tym, a wy chłopcy odgnomcie ogród - dodała po chwili 
-Dobrze - odparli wszyscy chórem, po czym Ron i George wyszli do ogrodu a Hermiona i Ginny podeszły do pani Weasley. Skończyły dopiero o 16 30. Potem Molly kazała dziewczynkom przyszykować łóżko Harry'emu. 
-Ale mamo, Harry powiedział,że przyjdzie na parę godzin, a nie dni - powiedziała Ginny
-Myślisz, że go po paru godzinach wypuszczę? On jest dla mnie jak syn, chyba nawet sama chcesz aby został tu dłużej, prawda? - zapytała Molly
Ginny nie odpowiedziała, tylko zarumieniła się. Harry miał spać u Rona, jak zawsze. Gdy wchodziły na górę usłyszały krzyk z ogrodu. Wyszły zobaczyć co się dzieje, ale to co ujrzały rozśmieszyło je tak że nie mogły dalej iść. Po ogrodzie biegał Ron z palcem w buzi gnoma. Niektóre gryzą a on nie nałożył rękawic. Próbował go strząchnąć, ale bez skutku. Po chwili George pomagał mu uwolnić palca, ale się nie udało. W końcu wyszła pani Weasley i zaklęciem usunęła gnoma. Ron z zakrwawionym palcem wszedł za mamą do kuchni. Hermiona i Ginny  nie mogły uwierzyć w to co zobaczyły. Musiały usiąść, aby opanować ból brzucha i łzy wywołane przez śmiech. Po 5 minutach już się w miarę uspokoiły i poszły do pokoju Rona. Przyszykowały łóżko Harry'emu i zeszły do kuchni. Ron siedział naburmuszony przy stole a Molly prawiła mu kazanie na temat rękawic. Dziewczyny znowu zaczęły się śmiać , ale przestały gdy spotkały ostre spojrzenie pani Weasley. Dochodziła 17, więc niedługo miał przyjść Harry. Nagle usłyszeli pukanie do drzwi.

***
Harry spakował wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Wiedział dobrze że pani Weasley nie wypuści go dzisiaj, znał ją aż za dobrze. Kazał Stworkowi jeszcze posprzątać dom i wyszedł na podwórko. Gdy dochodził do bramy usłyszał szmer z lasu, który znajdował się za domem. "To pewnie jakieś zwierzę" pomyślał, ale dla bezpieczeństwa rzucił zaklęcia ochronne na dom. Przeszedł przez furtkę i upewniwszy się że nie ma w pobliżu żadnego mugola, teleportował się. Zapadał powoli mrok, gdy Harry otworzył oczy ujrzał krzywy dom. Od razu rozpoznał że to Nora, nie da się go pomylić z żadnym innym budynkiem. Uśmiechną się w duchu i ruszył przed siebie. Musiał co chwila stawać, bo nie przywykł jeszcze zupełnie do teleportacji i było mu niedobrze. W końcu doszedł do furtki i wszedł na podwórko. Stanął przed drzwiami i wpatrywał się w nie przez chwilę. W końcu zapukał. Drzwi otworzyły się natychmiast. Stała w nich pani Weasley. 
-Harry, kochaneczku, już jesteś - uścisnęła go Molly
-Dzień dobry pani Weasley - odpowiedział jej Harry
-Jaki ty jesteś blady! - prawie krzyknęła 
-To nic takiego, po prostu mi niedobrze po tej teleportacji, jeszcze do niej nie przywykłem - odrzekł spokojnie chłopak
-Chodź i siadaj, zaraz zrobię ci herbaty - powiedziała Molly
Harry wszedł do kuchni. Gdy to zrobił Ginny zerwała się z miejsca i rzuciła mu się na szyję. Chłopak objął ją i przycisnął do siebie. Po jakimś czasie wszyscy już siedzieli przy stole z kubkiem gorącej herbaty. 
-A gdzie jest reszta? - zapytał Harry
-Och, Artur jest w ministerstwie, a Percy, Charlie i Bill poszli do Hogwartu dokładnie zobaczyć jego stan - wytłumaczyła mu pani Weasley
-O, mamo, patrz tata zaraz tu będzie - powiedziała Ginny
-Faktycznie, jego wskazówka na zegarze rodzinnym przesunęła się z "praca" na "w podróży" - zauważyła Molly - Harry, czemu nie skorzystałeś z kominka? - zapytała po chwili 
-Nie mam proszku fiu, będę musiał go kupić - odrzekł 
-W takim razie jutro wybierzemy się na Pokątną - oznajmiła pani Weasley
Po 5 minutach do kuchni wszedł pan Weasley. Przywitał się ze wszystkimi a Harry'emu uściskał dłoń. 
-Ale jestem głodny - powiedział pan Weasley po chwili
-Siadaj Arturze, zaraz podam jedzenie - powiedziała Molly
Pani Weasley jak zawsze nakładła Harry'emy 3 porcje twierdząc że jest za chudy. Jednak on nie sprzeciwiał się, dawno nie jadł domowego obiadu. Obiad przebiegł w ciszy, ktoś czasami się odezwał jedynie aby skomentować posiłek, który zrobiła pani Weasley i dziewczyny.Gdy wszyscy zjedli udali się do siebie choć była dopiero 18 09. Nikt nie miał nastroju do zabaw i rozmów. Harry tylko powiedział George'owi, że pokaże mu książkę jutro. Harry usiadł na swoim łóżku. Długo tak siedział, dopóki Ron nie zaproponował aby zejść do salonu. Zgodził się. W salonie siedziały już dziewczyny. Na ich widok uśmiechnęły się. Ron usiadł obok Hermiony i ją objął. Ginny poprosiła Harry'ego o chwilę rozmowy. Poszli do kuchni.
-To o czym chciałaś ze mną rozmawiać? - zapytał Harry
-O nas - powiedziała - i mi nie przerywaj - dodała po chwili widząc że Harry chce coś powiedzieć - po śmierci Dumbledore'a  rozstaliśmy się, bo ty szukałeś horkruksów, potem walczyłeś z Voldemortem. Gdy cię widziałam martwego u jego stóp, myślałam że zemdleję, chciałam aby to się wszystko skończyło i ... - nie dokończyła bo Harry ją pocałował , odwzajemniła pocałunek. Długo trwało nim oderwali się od siebie. 
-Ginny, rozstaliśmy się bo bałem się, bałem się o ciebie. Gdyby wtedy Voldemort dowiedziałby się że byliśmy razem, byłabyś w największym niebezpieczeństwie. Próbowałem cię chronić, ale teraz już po wszystkim - powiedział Harry - Kocham cię - dodał na koniec po czym znowu ją pocałował. 
-Ja też cię kocham - odpowiedziała mu Ginny
Wrócili razem do salonu trzymając się za ręce i usiedli na kanapie. Rona i Hermiony już nie było. Ginny wtuliła się w Harry'ego. Siedzieli jeszcze tak jeszcze przez około godzinę, po czym wrócili do swoich pokoi. Harry nie mógł zasnąć, ale jak mu się to udało śnił tylko i wyłącznie o Ginny.

2. Powrót do Doliny Godryka

Ten rozdział dedykuję mojej przyjaciółce. Olka bez Ciebie ten rozdział nigdy by nie powstał :*

Następnego ranka Ginny obudziła się siedząc obok łóżka Harry'ego. Postanowiła poczekać aż się obudzi. Nie trwało to więcej niż 15 minut. Harry jak tylko ją zobaczył uśmiechnął się. Tak bardzo mu jej brakowało przez ten czas gdy szukał horkruksów, tak bardzo za nią tęsknił. Ginny podała mu okulary. Harry próbował wstać, ale był jeszcze bardzo słaby. Po chwili przyszła pani Pomfrey.
-Jak się czujesz? - zapytała.
-Dobrze, dziękuję... - odpowiedział Harry.
-Mimo wszystko jeszcze przez parę godzin powinieneś leżeć - nie pozwoliła mu dokończyć pani Pomfrey.
Mówiąc to dała mu jakiś eliksir na wzmocnienie i odeszła zająć się innymi. Ginny pomogła Harry'emu usiąść.  Podeszła do nich Luna z Nevillem. Wyglądało na to że byli razem, bo trzymali się za ręce, jednak Ginny nie zadawała pytań, tak naprawdę to w ogóle się nie odzywała. Harry'ego trochę to zaniepokoiło. Jednak gdy miał zamiar spytać co się stało, dyrektorka Hogwartu wstała od stołu, gdzie rozmawiała z członkami Zakonu Feniksa o odbudowie szkoły.
-Proszę o uwagę... - zaczęła - chciałabym ogłosić że odbudowa Hogwartu rozpocznie się 1 czerwca tego roku. Wszyscy, którzy chcą pomóc, muszą się zgłosić w ciągu tygodnia do mnie osobiście lub poprzez sowę. Potrzebujemy każdych rąk do pomocy. Jednakże trzeba mieć ukończone 16 lat. To chyba tyle na ten temat. A teraz zapraszam wszystkich na śniadanie - mówiąc te ostatnie słowa, wyczarowała stoły i po chwili na nich pojawiło się jedzenie. W tym czasie obudził się Ron.
-W końcu jest coś do jedzenia. Zgłodniałem - powiedział
-Ron, jak ty możesz tyle jeść? Wczoraj zjadłeś chyba tonę - odparła Hermiona, która nie spała już od dłuższego czasu sądząc po książce w jej ręku.
-Och... zaczyna się - wyszeptał Harry tak że tylko Ginny to usłyszała.
-Mówiłeś coś? - zapytał rudowłosy chłopak.
-Nie, nic - odpowiedział mu Harry
-Dobra chodźmy na śniadanie - dodał po chwili
-Harry... jesteś jeszcze zbyt słaby, powinieneś leżeć - odezwała się po raz pierwszy Ginny
-Ale... - odpowiedział jej Harry
-Żadne ale... poczekaj zaraz ci je przyniosę do łóżka - nie pozwoliła mu dokończyć dziewczyna
-Nevill, możesz go przypilnować aby nie wstawał? - odezwała się po chwili do przyjaciela stojącego obok.
-Jasne i tak już jedliśmy wcześniej - odpowiedziała za niego Luna.
-Dzięki, zaraz będę - powiedziała rudowłosa i po chwili już szła w stronę stołów.
-Ej...Ginny, weź też coś dla mnie - krzyknął Ron widząc Ginny przy stole.
-Ron... - syknęła Hermiona.
-No co? - zapytał zdziwiony chłopak.
Po 20 minutach Ginny była z powrotem. Przyniosła tez jedzenie dla Hermiony i Rona.
Gdy wszyscy już zjedli ustawiła się kolejka do Minerwy McGonagall, dyrektorki która stała z jakąś listą, zapewne zapisywała kto będzie pomagał przy odbudowie szkoły. Harry chciał do niej podejść ale Ginny mu nie pozwoliła.
-Nie pamiętasz co mówiła McGonagall? Można się zgłosić przez sowę - powiedziała
Na te słowa opadł z powrotem na łóżko. Wiedział, że z nią nie warto się sprzeczać bo i tak się nie wygra. Słońce było już wysoko na niebie. Ptaki śpiewały, a ludzie powoli zbierali się do swoich domów. Do Harry 'ego podeszła pani Pomfrey i oznajmiła, że może już spokojnie wracać do domu. Hermiona i Ron stali już z resztą Weasley 'ów w drzwiach Wielkiej Sali i czekali na Ginny i Harry 'ego. W czasie kiedy Harry się zbierał do wyjścia, Ginny żegnała się z Luną i Nevillem. Po chwili wszyscy udali się zewnątrz aby się teleportować.
-Harry, gdzie teraz pójdziesz?- zapytała Hermiona
-Do Doliny Godryka, tam jest mój dom - odpowiedział bez namysłu chłopak
-Harry...kochaneczku, a może byś został trochę u nas? - zapytała troskliwie Molly
-Muszę tam jeszcze ... - tłumaczył się Harry
-Ale przyjdź na obiad - wtrąciła się Ginny
-Ginny ... - urwał gdy zobaczył spojrzenie pani Weasley - dobrze, będę - dokończył.
-To świetnie, widzimy się na obiedzie - powiedział Artur.
Harry pożegnał się ze wszystkimi i teleportował się do Doliny Godryka, ale przed tym wezwał Stworka i kazał mu tam posprzątać. Dom wyglądał tak samo jak zapamiętał go Harry ostatnim razem. Wszedł do środka. Stworka nigdzie nie było i sądząc po warstwie kurzu, wcale tu nie przyszedł. Harry wszedł głębiej. "Nic tu się nie zmieniło" pomyślał. Zaczął szukać Stworka. Wszedł do sypialni ale tam po nim ani śladu. Obszedł resztę domu ale skrzata nigdzie nie było. Nie pozostało mu nic innego jak zawołać. Niestety Stworek nie odpowiadał też na wezwania. Harry zaczął się martwić. Wszedł do kuchni i zrobił sobie herbaty. Usiadł przy stole i rozmyślając nad ostatnimi wydarzeniami popijał herbatę." Pokonał Voldemorta i przeżył", sam nie mógł w to uwierzyć. Niestety dużo ludzi zginęło podczas bitwy, a Lupinowie osierocili małego Teddiego. Mały ma tylko jego i babcię, Harry postanowił, że będzie lepszym ojcem chrzestnym jak Syriusz. Z zamyśleń wyrwał go domowy skrzat. 
-Pan wzywał Stworka... - mówiąc to skrzat ukłonił się nisko.
-Gdzie byłeś? - zapytał ostro Harry - nie było cię jak tu przyszedłem, a kazałem ci tu trochę posprzątać,czy to takie trudne? 
-Pan się nie gniewa... Stworek chciał dobrze - cichutko jękną skrzat 
-Co było ważniejsze od moich rozkazów? - prawie krzykną Harry
-Miałem panu to przekazać - mówiąc to skrzat położył na stole książkę.
-Co to jest? - zapytał Harry oglądając owy przedmiot
-Stworek nie wie - pisną
-Skąd to masz? - zadał ostatnie pytanie Harry i próbował otworzyć książkę
Skrzat nie odpowiedział, jednak Harry nie zwrócił na to uwagi. Zastanawiało go tylko to, że ktoś dał mu książkę, której nie mógł otworzyć. Postanowił zabrać ją do Nory i pokazać ją George'owi. "Tak on na pewno będzie wiedział jak to otworzyć" pomyślał w duchu. Gdy chciał już się zbierać do Weasley 'ów postanowił jeszcze napisać list do George'a i Ginny. Wziął pióro, atrament i dwie czyste kartki pergaminu. W pośpiechu zaczął pisać. Gdy skończył zawołał płomykówkę, którą kupił po śmierci Hedwigi. Dał jej dwa listy i kazał zanieść do Nory. Wypuścił ją przez okno i patrzył jak znika w oddali.


***
W tym samym czasie w Norze panowała cisza. Nie było słychać śmiechów i gwar rozmów jak to zwykle bywało. Molly siedziała w dawnym pokoju bliźniaków, dawnym bo po śmierci Freda, George namówił ją na nowy pokój. Tamten zbyt przypominał mu chwile spędzone z bratem, ich dowcipy i wspólne problemy, które zawsze jakoś zdołali we dwójkę rozwiązać. Jego nowy pokój był niewielki. Stało tam jedynie łóżko i biurko na którym leżały stosy papierów, prawdopodobnie zamówienia na gadżety ze sklepu. George już nawet nie chciał go prowadzić, robił to tylko dlatego żeby mieć coś do roboty i nie zatracić się w rozpaczy. Na przeciw drzwi było niewielkie okno. Ściany miały smutny szary kolor, bo George nie chciał go zmieniać. Wszyscy się o niego martwili, bo nie wychodził z pokoju i przeżywał najbardziej, nawet Molly panowała nad rozpaczą po stracie syna. Salon był pusty, Ron i Hermiona poszli na spacer a Ginny siedziała w swoim pokoju. Rudowłosa dziewczyna tak jak wszyscy nie miała nastroju. Nie mogła dojść do siebie po tym wszystkim co się stało. Zamknęła drzwi i usiadła na parapecie obejmując nogi rękoma. Chciałaby aby teraz był przy niej Harry. Z zamyśleń wyrwała ją sowa stukająca w jej okno. Otworzyła je i wpuściła płomykówkę do środka. Sowa trzymała dwa listy jeden do George'a i jeden do niej. Ginny odebrała je, dała sowie pić i wypuściła ją z powrotem. Swój list zostawiła na biurku i pobiegła poszukać brata.
-Mamo... weszła Ginny do dawnego pokoju bliźniaków - gdzie jest George?
-Nie wiem kochanie, a w pokoju go nie ma? - zapytała Molly
-Szukałam wszędzie i go nie znalazłam - odpowiedziała rudowłosa
-A coś się stało? - zmartwiła się mama
-Nie, po prostu przyszedł do niego list - uspokoiła mamę Ginny
-To może George wyszedł, poczekaj na niego w kuchni - powiedziała Molly
-Dobrze mamo - odparła dziewczyna i wyszła
Zeszła do kuchni. Usiadła na krześle i czekała na brata. Po chwili wszedł Ron wraz z Hermioną. Nie odzywali się tylko usiedli obok Ginny. Po chwili Hermiona wstała i zrobiła herbaty. Ginny podziękowała i wzięła od przyjaciółki kubek, natomiast Ron odmówił.
-Widzieliście może George'a? - zapytała po pewnym czasie Ginny
-Tak, jest na spacerze. Widać, że śmierć Freda źle wpłynęła na niego. Biedak załamał się - powiedziała smutno Hermiona
Nikt więcej się nie odzywał.

niedziela, 13 stycznia 2013

1. Po bitwie

Wszyscy zebrali się w Wielkiej Sali. Pani Pomfrey zajmowała się rannymi, a rodziny opłakiwały zmarłych. Wśród nich byli Weasley 'owie. Molly i Artur stali nad synem, Fred 'em , natomiast jego brat George klęczał przy nim trzymając go za rękę. Jego starsi bracia rozmawiali w tym czasie z dyrektorką szkoły, Minerwą McGonagall o odbudowie Hogwartu. Brakowało jedynie jego młodszego brata Rona i siostry Ginny. Ron wraz z Hermioną Granger i Harrym Potter 'em przechadzał się po zniszczonej szkole, zaś Ginny ich szukała, a dokładniej to Harry 'ego.
    -Harry...- zaczęła Hermiona – dlaczego wyrzuciłeś tę różdżkę, przecież była
    najpotężniejsza ze wszystkich? 
    - Chodzi o to, że jakby ktoś się dowiedział kto jest jej właścicielem nie dałby mi 
    spokoju i nigdzie nie byłbym bezpieczny – wytłumaczył jej chłopak.
    -Ale...-nie dawała spokoju dziewczyna.
    -Hermiono, proszę nie zadręczaj go pytaniami, niedawno pokonał Voldemorta i
     pewnie jest zmęczony – przerwał jej Ron
    -No dobra- oburzyła się Hermiona
    -Wracajmy już, robi się zimno – zauważył Harry
Na te słowa skierowali się do Wielkiej Sali. Gdy tylko tam weszli Harry 'ego otoczyła duża grupa dziennikarzy, w tym Rita Skeeter. Harry wystraszył się na jej widok bo nie wiedział co tym razem może napisać w „Proroku” na jego temat. Z opresji wyciągnęła go pani Pomfrey, która odpędziła ich i powiedziała że Harry potrzebuje odpoczynku
     -Dziękuje pani...- rzekł Harry jak dziennikarze odeszli.
     -Ty mi nie dziękuj, a się połóż i odpocznij – mówiąc to wskazał jedno z łóżek  
       wyczarowanych specjalnie dla rannych.
     -Ale proszę pani, nic mi nie jest... - Harry próbował wmówić jej że dobrze się czuje.
     -Ja wiem lepiej co jest dla ciebie dobre, natychmiast się połóż a ja zaraz wracam – nie     
      dała za wygraną i wyszła.
Harry zrezygnowany położył się na jednym z łóżek a jego przyjaciele wyczarowali krzesła i usiedli obok. Przez okna wpadały promienie słońca co wskazywało na poprawę pogody. Dopiero w pełnym świetle mogli zobaczyć w jakim są stanie. Harry miał rozciętą rękę i nogę, Hermiona krwawiła z nosa i była cała poobijana, a Ron miał ogromną ranę na głowie. Długo czekali na panią Pomfrey. Przyszła dopiero po kilkunastu minutach z tacą pełną eliksirów, jak zobaczyła ich stan to krzyknęła że natychmiast mają się położyć i że zaraz do nich przyjdzie ale pierw zajmie się Harrym. Podawała mu kolejno eliksiry, a potem zajęła się jego ranami. Gdy skończyła wcisnęła mu eliksir na sen chociaż się upierał że musi jeszcze coś zrobić. Potem podeszła do Hermiony, a na końcu do Rona.

***
W tym samym czasie po korytarzach Hogwartu chodziła Ginny szukając Harry 'ego. Wszędzie leżały ciała. Większość była zwęglona, bo nie obeszło się bez ogni piekielnych. Myślała nad tym co powiedzieć Harry 'emu jak go zobaczy. Rzucić mu się na szyję,pocałować i powiedzieć że go kocha? Nie, przecież od pogrzebu Dumbledora nie byli już razem. Zupełnie nie wiedziała co zrobi i powie. Zapyta się Hermiony co ma zrobić. Tak, ona na pewno jej pomoże. Rozmyślając tak natknęła się na ścianę z ukrytymi drzwiami do pokoju życzeń. Była nietknięta. Ginny w pierwszej chwili pomyślała że to niemożliwe ale przecież ona żyje w MAGICZNYM świecie. Stanęła przed nią i pomyślała „Pokój w którym wszystko jest ukryteZ początku nic się nie stało, pomyślała więc, że to pewnie nie ta ściana, jednak gdy już chciała iść dalej pojawiły się drzwi. Ginny bez namysłu weszła do środka. Jednak gdy tam się znalazła od razu się zorientowała że to nie to o czym myślała. Pokój był niewielki jedynie stary stolik stał pośrodku, a na nim wielka, zakurzona księga. Świeciła się tylko jedna świeczka obok księgi. Dziewczyna zamknęła drzwi. Gdy to zrobiła pokój oświetliła wielka lampa stojąca w kącie. Ginny rozejrzała się dokładniej po pokoju. Nie było tam żadnego okna, ściany były pokryte dywanami, a na dywanach wisiały zapisane pergaminy, i plany jakiś budynków. Podeszła bliżej, jednak jak próbowała coś odczytać litery zaczęły się przemieszczać i ułożyły : Nie teraz, przyjdź potem. Ginny z początku pomyślała że to jakiś żart. Nagle coś kazało jej iść w stronę księgi. Gdy to zrobiła zobaczyła, iż owa księga była zamknięta jakimś dziwnym zamkiem, nie był on na klucz ale na coś w kształcie trójkąta. Chciała podnieść księgę, lecz była ona przykuta łańcuchami, więc dziewczyna próbowała ją otworzyć. Nie działało nic nawet Alochomora. Stwierdziła, że można otworzyć ten zamek jedynie mając ten przedmiot w kształcie trójkąta. Dała sobie z tym już spokój i wyszła z pokoju. Gdy miała wracać do Wielkiej Sali spotkała Lunę Lovegood.
     -Cześć Luna – przywitała się Ginny ze swoją przyjaciółką.
     - Hej Ginny, wszędzie cie szukamy, gdzie byłaś? - odparła blondynka
     - Szukam Harry 'ego, wiesz gdzie jest? - wytłumaczyła się Ginny
     -Harry jest w Wielkiej Sali i Pomfrey się nim zajmuje tak samo jak Hermioną
      i Ronem. - odpowiedziała przyjaciółka, na co Ginny zrobiła się strasznie blada „A jeśli     
      to coś poważnego?” pomyślała, Luna zobaczywszy jej reakcje wytłumaczyła jej że to    
      tylko niewielkie rany.
Ginny nie bardzo się uspokoiła i pobiegła do Wielkiej Sali wraz z Luną. Gdy tylko tam dotarły Ginny już stała przy łóżku Harry 'ego. Luna natomiast podeszła do Nevilla który siedział na schodach z zabandażowana głową. Pani Pomfrey dała Ginny eliksir uspokajający i przekonała ją , że to nic poważnego. Zapewniła ją, że jak tylko Harry się obudzi to ją powiadomi, a do tego czasu niech pobędzie z rodziną. Dziewczyna zgodziła się i podeszła do rodziców. Dyrektorka Hogwartu wyczarowała dodatkowe łóżka i parawany, aby wszyscy obecni mogli tu przenocować. Ginny oczywiście całą noc siedziała przy Harrym i czekała aż się obudzi. .