sobota, 19 stycznia 2013

2. Powrót do Doliny Godryka

Ten rozdział dedykuję mojej przyjaciółce. Olka bez Ciebie ten rozdział nigdy by nie powstał :*

Następnego ranka Ginny obudziła się siedząc obok łóżka Harry'ego. Postanowiła poczekać aż się obudzi. Nie trwało to więcej niż 15 minut. Harry jak tylko ją zobaczył uśmiechnął się. Tak bardzo mu jej brakowało przez ten czas gdy szukał horkruksów, tak bardzo za nią tęsknił. Ginny podała mu okulary. Harry próbował wstać, ale był jeszcze bardzo słaby. Po chwili przyszła pani Pomfrey.
-Jak się czujesz? - zapytała.
-Dobrze, dziękuję... - odpowiedział Harry.
-Mimo wszystko jeszcze przez parę godzin powinieneś leżeć - nie pozwoliła mu dokończyć pani Pomfrey.
Mówiąc to dała mu jakiś eliksir na wzmocnienie i odeszła zająć się innymi. Ginny pomogła Harry'emu usiąść.  Podeszła do nich Luna z Nevillem. Wyglądało na to że byli razem, bo trzymali się za ręce, jednak Ginny nie zadawała pytań, tak naprawdę to w ogóle się nie odzywała. Harry'ego trochę to zaniepokoiło. Jednak gdy miał zamiar spytać co się stało, dyrektorka Hogwartu wstała od stołu, gdzie rozmawiała z członkami Zakonu Feniksa o odbudowie szkoły.
-Proszę o uwagę... - zaczęła - chciałabym ogłosić że odbudowa Hogwartu rozpocznie się 1 czerwca tego roku. Wszyscy, którzy chcą pomóc, muszą się zgłosić w ciągu tygodnia do mnie osobiście lub poprzez sowę. Potrzebujemy każdych rąk do pomocy. Jednakże trzeba mieć ukończone 16 lat. To chyba tyle na ten temat. A teraz zapraszam wszystkich na śniadanie - mówiąc te ostatnie słowa, wyczarowała stoły i po chwili na nich pojawiło się jedzenie. W tym czasie obudził się Ron.
-W końcu jest coś do jedzenia. Zgłodniałem - powiedział
-Ron, jak ty możesz tyle jeść? Wczoraj zjadłeś chyba tonę - odparła Hermiona, która nie spała już od dłuższego czasu sądząc po książce w jej ręku.
-Och... zaczyna się - wyszeptał Harry tak że tylko Ginny to usłyszała.
-Mówiłeś coś? - zapytał rudowłosy chłopak.
-Nie, nic - odpowiedział mu Harry
-Dobra chodźmy na śniadanie - dodał po chwili
-Harry... jesteś jeszcze zbyt słaby, powinieneś leżeć - odezwała się po raz pierwszy Ginny
-Ale... - odpowiedział jej Harry
-Żadne ale... poczekaj zaraz ci je przyniosę do łóżka - nie pozwoliła mu dokończyć dziewczyna
-Nevill, możesz go przypilnować aby nie wstawał? - odezwała się po chwili do przyjaciela stojącego obok.
-Jasne i tak już jedliśmy wcześniej - odpowiedziała za niego Luna.
-Dzięki, zaraz będę - powiedziała rudowłosa i po chwili już szła w stronę stołów.
-Ej...Ginny, weź też coś dla mnie - krzyknął Ron widząc Ginny przy stole.
-Ron... - syknęła Hermiona.
-No co? - zapytał zdziwiony chłopak.
Po 20 minutach Ginny była z powrotem. Przyniosła tez jedzenie dla Hermiony i Rona.
Gdy wszyscy już zjedli ustawiła się kolejka do Minerwy McGonagall, dyrektorki która stała z jakąś listą, zapewne zapisywała kto będzie pomagał przy odbudowie szkoły. Harry chciał do niej podejść ale Ginny mu nie pozwoliła.
-Nie pamiętasz co mówiła McGonagall? Można się zgłosić przez sowę - powiedziała
Na te słowa opadł z powrotem na łóżko. Wiedział, że z nią nie warto się sprzeczać bo i tak się nie wygra. Słońce było już wysoko na niebie. Ptaki śpiewały, a ludzie powoli zbierali się do swoich domów. Do Harry 'ego podeszła pani Pomfrey i oznajmiła, że może już spokojnie wracać do domu. Hermiona i Ron stali już z resztą Weasley 'ów w drzwiach Wielkiej Sali i czekali na Ginny i Harry 'ego. W czasie kiedy Harry się zbierał do wyjścia, Ginny żegnała się z Luną i Nevillem. Po chwili wszyscy udali się zewnątrz aby się teleportować.
-Harry, gdzie teraz pójdziesz?- zapytała Hermiona
-Do Doliny Godryka, tam jest mój dom - odpowiedział bez namysłu chłopak
-Harry...kochaneczku, a może byś został trochę u nas? - zapytała troskliwie Molly
-Muszę tam jeszcze ... - tłumaczył się Harry
-Ale przyjdź na obiad - wtrąciła się Ginny
-Ginny ... - urwał gdy zobaczył spojrzenie pani Weasley - dobrze, będę - dokończył.
-To świetnie, widzimy się na obiedzie - powiedział Artur.
Harry pożegnał się ze wszystkimi i teleportował się do Doliny Godryka, ale przed tym wezwał Stworka i kazał mu tam posprzątać. Dom wyglądał tak samo jak zapamiętał go Harry ostatnim razem. Wszedł do środka. Stworka nigdzie nie było i sądząc po warstwie kurzu, wcale tu nie przyszedł. Harry wszedł głębiej. "Nic tu się nie zmieniło" pomyślał. Zaczął szukać Stworka. Wszedł do sypialni ale tam po nim ani śladu. Obszedł resztę domu ale skrzata nigdzie nie było. Nie pozostało mu nic innego jak zawołać. Niestety Stworek nie odpowiadał też na wezwania. Harry zaczął się martwić. Wszedł do kuchni i zrobił sobie herbaty. Usiadł przy stole i rozmyślając nad ostatnimi wydarzeniami popijał herbatę." Pokonał Voldemorta i przeżył", sam nie mógł w to uwierzyć. Niestety dużo ludzi zginęło podczas bitwy, a Lupinowie osierocili małego Teddiego. Mały ma tylko jego i babcię, Harry postanowił, że będzie lepszym ojcem chrzestnym jak Syriusz. Z zamyśleń wyrwał go domowy skrzat. 
-Pan wzywał Stworka... - mówiąc to skrzat ukłonił się nisko.
-Gdzie byłeś? - zapytał ostro Harry - nie było cię jak tu przyszedłem, a kazałem ci tu trochę posprzątać,czy to takie trudne? 
-Pan się nie gniewa... Stworek chciał dobrze - cichutko jękną skrzat 
-Co było ważniejsze od moich rozkazów? - prawie krzykną Harry
-Miałem panu to przekazać - mówiąc to skrzat położył na stole książkę.
-Co to jest? - zapytał Harry oglądając owy przedmiot
-Stworek nie wie - pisną
-Skąd to masz? - zadał ostatnie pytanie Harry i próbował otworzyć książkę
Skrzat nie odpowiedział, jednak Harry nie zwrócił na to uwagi. Zastanawiało go tylko to, że ktoś dał mu książkę, której nie mógł otworzyć. Postanowił zabrać ją do Nory i pokazać ją George'owi. "Tak on na pewno będzie wiedział jak to otworzyć" pomyślał w duchu. Gdy chciał już się zbierać do Weasley 'ów postanowił jeszcze napisać list do George'a i Ginny. Wziął pióro, atrament i dwie czyste kartki pergaminu. W pośpiechu zaczął pisać. Gdy skończył zawołał płomykówkę, którą kupił po śmierci Hedwigi. Dał jej dwa listy i kazał zanieść do Nory. Wypuścił ją przez okno i patrzył jak znika w oddali.


***
W tym samym czasie w Norze panowała cisza. Nie było słychać śmiechów i gwar rozmów jak to zwykle bywało. Molly siedziała w dawnym pokoju bliźniaków, dawnym bo po śmierci Freda, George namówił ją na nowy pokój. Tamten zbyt przypominał mu chwile spędzone z bratem, ich dowcipy i wspólne problemy, które zawsze jakoś zdołali we dwójkę rozwiązać. Jego nowy pokój był niewielki. Stało tam jedynie łóżko i biurko na którym leżały stosy papierów, prawdopodobnie zamówienia na gadżety ze sklepu. George już nawet nie chciał go prowadzić, robił to tylko dlatego żeby mieć coś do roboty i nie zatracić się w rozpaczy. Na przeciw drzwi było niewielkie okno. Ściany miały smutny szary kolor, bo George nie chciał go zmieniać. Wszyscy się o niego martwili, bo nie wychodził z pokoju i przeżywał najbardziej, nawet Molly panowała nad rozpaczą po stracie syna. Salon był pusty, Ron i Hermiona poszli na spacer a Ginny siedziała w swoim pokoju. Rudowłosa dziewczyna tak jak wszyscy nie miała nastroju. Nie mogła dojść do siebie po tym wszystkim co się stało. Zamknęła drzwi i usiadła na parapecie obejmując nogi rękoma. Chciałaby aby teraz był przy niej Harry. Z zamyśleń wyrwała ją sowa stukająca w jej okno. Otworzyła je i wpuściła płomykówkę do środka. Sowa trzymała dwa listy jeden do George'a i jeden do niej. Ginny odebrała je, dała sowie pić i wypuściła ją z powrotem. Swój list zostawiła na biurku i pobiegła poszukać brata.
-Mamo... weszła Ginny do dawnego pokoju bliźniaków - gdzie jest George?
-Nie wiem kochanie, a w pokoju go nie ma? - zapytała Molly
-Szukałam wszędzie i go nie znalazłam - odpowiedziała rudowłosa
-A coś się stało? - zmartwiła się mama
-Nie, po prostu przyszedł do niego list - uspokoiła mamę Ginny
-To może George wyszedł, poczekaj na niego w kuchni - powiedziała Molly
-Dobrze mamo - odparła dziewczyna i wyszła
Zeszła do kuchni. Usiadła na krześle i czekała na brata. Po chwili wszedł Ron wraz z Hermioną. Nie odzywali się tylko usiedli obok Ginny. Po chwili Hermiona wstała i zrobiła herbaty. Ginny podziękowała i wzięła od przyjaciółki kubek, natomiast Ron odmówił.
-Widzieliście może George'a? - zapytała po pewnym czasie Ginny
-Tak, jest na spacerze. Widać, że śmierć Freda źle wpłynęła na niego. Biedak załamał się - powiedziała smutno Hermiona
Nikt więcej się nie odzywał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz